Dragenor - 2011-03-06 20:22:48

W ciepłym, pachnącym czosnkiem wnętrzu karczmy zawsze coś się dzieje. Trzeba jednak dobrze strzec swej sakiewki, gdyż w pobliżu kręci się kilka typów spod ciemnej gwiazdy. Można tu wypić znakomite piwo, przekąsić coś, bądź poszukać jakiejś pospolitej rozrywki, na przykład wszczynając nader często zdarzającą się tu burdę. Karczmarz, wielki dryblas o miłym wglądzie, zawsze ma jakieś zadanie w zanadrzu.

HeadCrusher - 2011-03-23 22:19:51

Na plac przed karczmą wszedł zakapturzony jegomość. Deszcz przecinał powietrze niczym małe sztylety, ale nieznajomego to nie ruszało. Szedł w stronę karczmy, podczas gdy wszyscy chowali się przed ulewą. Nawet psy wbiegały pomiędzy deski leżące na uliczkach aby nie zmoknąć. Ale jego to nie obchodziło. Szedł dalej. Poczuł zapach karczmy. Czuł, że jest już niedaleko. Między kostkami bruku woda płynęła małymi strumyczkami, jakby uciekając od niego. Po chwili stanął przed drzwiami. "Pod szczęśliwą monetą. Co za idiota wymyślił taką nazwę". I wszedł.

A tam ujrzałem ja motłoch z całego chyba miasta; niziołki, krasnoludy, ludzie, a nawet te plugawe elfy - po prostu wszyscy. Przecisnąłem się do lady i spod kaptura rzuciłem
-Dajcie mi kufel piwa, mości panie, i opowiedzcie co się w świecie dzieje. Mówiąc świat, mam na myśli tę mieścinę i jej ewentualne kłopoty.

Dragenor - 2011-03-24 05:46:42

Karczmarz jakby chwilę Ci się przyglądał, po czym rzucił wściekle:
-Mieścinę? Kłopoty?! Ty jesteś tym, cholera, kłopotem! Wynocha mi stąd, Mroczny, ale już! Nie będziesz mi tu karczmy plugawił...-skinął w stronę dwóch barczystych osiłków, skrytych gdzieś w cieniu. Zaraz też tamci podeszli chwiejnym krokiem, co przywiodło Ci na myśl dwie, posłuszne małpy, i stanęli po obu Twoich stronach, gotowi do działania. Przeklęci rasiści...

HeadCrusher - 2011-03-24 15:09:55

-Tacy cwani jesteście, co?- szepnąłem. Szybkim susem dopadłem do ściany i wyrwałem z niej wiszącą pochodnię. W tym samym momencie składałem już myśli do rzucenia klątwy. "Śmierć rasistom" - to była moja jedyna myśl w tej chwili.

Dragenor - 2011-03-24 15:24:56

Thorn:

Przyskoczyłeś do ściany, jednak, ku twemu zdziwieniu, nie znalazłeś tam pochodni. Zaraz jednak przypomniałeś sobie, że masz przecież jedną u pasa!
-Łapać skurwiela!-wrzasnął karczmarz, a osiłki posłusznie podreptały w Twoją stronę, pocierając już znacząco kułaki. Chyba nie obędzie się bez bitki, choć wiedzieć trzeba, że coraz więcej osób przyglądało się tej scence. Wtem ujrzałeś, jak jakiś człek wchodzi do karczmy i zamierza się dobytym nożem w karczmarza. Któż to może być? Bo na pewno nie jest to żaden rasista, o tak, ta myśl wydała Ci się nader prawdziwa.

Ezio:

Niestety, nie trafiłeś, ledwie drasnąwszy go w gardziel. Karczmarz zaś ryknął rozdzierająco:
-To napad! Ludzie, wołajcie straże! Napad na karczmę!

Dragenor - 2011-03-24 15:42:00

Znalazłeś jedno nieopodal i zrobiłeś jak chciałeś.

Ezio - 2011-03-24 15:49:08

Podeszłe do karczmarza i powiedziałem
-zostaw nas w spokoju(mnie i nieznajomego mrocznego),a daruje ci życie-

Dragenor - 2011-03-24 16:19:52

-Zostawić was w spokoju?! Ja? Was? To WY mnie lepiej, cholera, zostawcie. Straż!-ponowił swe wołania karczmarz, dobywając w międzyczasie wielkiego, zardzewiałego tasaka. Wzdrygnąłeś się na myśl, co by było, gdyby ten zdzielił Cię nim po głowie... Tymczasem część gości poczęła opuszczać lokal, przeczuwając nadchodzącą burdę.

Ezio - 2011-03-24 16:45:21

wyciągnąłem pochodnię i podpaliłem ją za pomocą krzesiwa i żuciłem na tego ochłapa klątwę wypalenie

Dragenor - 2011-03-24 17:02:56

(Uważaj na błędy ;))

Pochodnia zapłonęła żywym ogniem tak, jak chciałeś. Nie zdołałeś jednak rzucić zaklęcia, bowiem ledwie zacząłeś inkantację, a ten "ochłap" udowodnił, iż bezbronny nie jest, gdy ciął w ciebie wściekle owym tasakiem, chybiając o włos...
-Ty... Czarownik! Ludzie, to czarownik!-zawołał, nie kryjąc nawet przerażenia, jednak nikt go już nie słuchał, wszyscy bowiem uciekli dawno z karczmy. Byliście tu teraz tylko Ty, tamten Mroczny, karczmarz i dwóch jego osiłków, dobierających się do tego drugiego.

Ezio - 2011-03-24 17:08:38

Odskakując przed jego straszliwym cięciem oddaliłem się w tył i ponowiłem próbę żucenia na niego uroku

Dragenor - 2011-03-24 17:25:29

Przywołałeś moc, przez co lekko zakręciło Ci się w głowie, zaraz jednak zreflektowałeś się, i posłałeś klątwę we wroga. Ten jednak - jakimś cudem - oparł jej się. Wtedy poczułeś, jak potężna fala mrocznej energii uderza w Ciebie wraz z bólem, który niosła. Z trudem utrzymałeś się na nogach... Tymczasem Twój przeciwnik, miast zaatakować, wybiegł krzycząc na ulicę, za nim zaś jego osiłki, również śmiertelnie przerażone obecnością czarnoksiężnika, którym się okazałeś.

-8 PE!

Otrzymujesz 1 punkt obrażeń!

Aktualny stan życia: 10/11

(Uaktualnij KP!)

Ezio - 2011-03-24 17:30:08

zjadam mięso z kurczaka zabieram nuż którym wcześniej żuciłem i podłodze do mrocznego  podaje mu rękę i mówię :
jestem Ezio możemy razem podróżować jeśli chcesz

HeadCrusher - 2011-03-24 19:02:58

Popatrzyłem na nieznajomego. "Uratował mi dupę, fakt. Ale to człowiek... być może jakiś agent... zobaczymy."
-Witaj- powiedziałem wyciągając dłoń.- Thorn się zwę. Dzięki za uratowanie tyłka od tych rasistów. Przeklęte miejsce, chodźmy stąd.
Po tych słowach z ogromną siłą uderzyłem drzwi, zarzuciłem kaptur i czekałem aż mój towarzysz do mnie dołączy.

Ezio - 2011-03-24 19:07:15

poszedłem w nieznane za thornem

Dragenor - 2011-03-24 19:29:48

Wyszliście z karczmy, odprowadzani nieprzychylnym, wrogim wręcz wzrokiem tych, którzy zostali.

Ezio:
+1 PŻ!

HeadCrusher - 2011-03-26 09:51:45

-Więc powiedz mi, towarzyszu, jak ci na imię i skąd przybywasz?

Dragenor - 2011-03-26 10:04:52

Rzekłeś, co chciałeś, jednak Twój towarzysz nieoczekiwanie odszedł gdzieś w tłum, idąc, jak Ci się zdawało, w kierunku Dzielnicy Handlu i Rzemiosła. Nawet na Ciebie nie spojrzał... Tymczasem, gdy tak stałeś na tej zawszonej ulicy, coraz więcej ludzi poczęło zwracać na Ciebie uwagę. Pokazywano Cię palcami, słyszałeś ciche wyzwiska, ktoś nawet rzucił kamienia... Jakby tego było mało, dostrzegłeś dwóch całkiem dobrze uzbrojonych strażników miejskich, idących prosto w Twoją stronę!

HeadCrusher - 2011-03-26 21:53:05

"W mordę, oni pewnie od tej karczmy!" krzyknąłem w myślach, po czym rozepchnąłem się w tłumie i zacząłem biec w kierunku przeciwnym do strażników.

Dragenor - 2011-03-26 23:38:42

Jakimś cudem zdołałeś się wymknąć i zniknąłeś w tłumie. Strażnicy nawet się nie obejrzeli...

Tarasek - 2011-03-28 15:42:26

Wchodzę do karczmy i rozglądam się po pomieszczeniu.

Dragenor - 2011-03-28 15:52:38

Pierwszym, co rzuciło Ci się w oczy, był niemal całkowity brak gości. Karczmarz, ściskający w ręku jakiś stary, zardzewiały już tasak, wodził właśnie nieprzytomnym wzrokiem po swej opustoszałej spelunie. Coś tu się musiało zdarzyć. Ale... co?

Tarasek - 2011-03-28 15:54:21

Ignorując raczej nieprzyjemne otoczenie, podchodzę do karczmarza i pytam:
-Co tu się stało?

Dragenor - 2011-03-28 15:58:05

Ten wpierw nie zwrócił na Ciebie uwagi, zaraz potem jednak otrząsnął się z tego dziwnego otępienia, i rzekł z trudem:
-Napadli... Nekromanty... Plugawe...

Tarasek - 2011-03-28 16:00:19

-Spokojnie - mówię. - Powiedz wszystko powoli i wyraźnie.

Dragenor - 2011-03-28 17:21:23

Karczmarz, wyraźnie czymś zafrasowany, przysiadł na stołku nieopodal.
- Był to akurat jeden z lepszych dni, czy raczej nocy, w karczmie, wiecie, panie, pełno gości, pełna kiesa, szczególnie, że na zewnątrz padał akurat deszcz obfity, toteż wszyscy chcieli się przed nim schronić. Wtedy wszedł Mroczny... Tak, widziałem go, nie kłamię! - dodał nieco histerycznym już głosem - Mroczny w Tiarrim! - teraz już prawie że krzyczał... - Spytał się mnie o coś, nie ważne, o co. Powiedziałem, żeby spadał, że tu nie ma miejsca na takich jak on. Wtedy on... Wtedy on się gdzieś wymknął, ani chybi, aby urok jaki na mnie rzucić, co też się zresztą nieco później stało, a to w momencie, gdy do karczmy wszedł jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, pewno jakiś kamrat Mrocznego. Było ich dwóch, zaraz też zaczęli mruczeć jakieś przeklęte klątwy pod nosem, i wygrażać mi dobytą bronią! Czarna magia, tfu, tfu, wszystkich mi gości wystraszyli! Sam zresztą uciekać musiałem, jako, że tamci nie chcieli stąd wyjść, a co ja, biedny, mogłem zrobić wobec ich magii... Zawiadomiłem oczywiście Straż Miejską, jednak nim oni przybyli, po tamtych już ani śladu... Och, biada mi!-mężczyzna rozkleił się już na dobre.

Tarasek - 2011-03-28 21:14:35

Daję mu po twarzy.
-Powiedz gdzie oni poszli, a postaram się ich ukarać - mówię.

Dragenor - 2011-03-29 04:44:30

Ten skrzywił się tylko od Twojego ciosu i wyjęczał bezradnie:
- Nie wiem... Przecież mnie już tu nie było, jak tamci uciekli...

Tarasek - 2011-03-29 15:28:09

-Niech będzie - wymamrotałem.
-Może wiesz coś o jakichś innych zdarzeniach w okolicy? - pytam.

Dragenor - 2011-03-29 16:14:43

- No, to nie jest moje jedyne zmartwienie... Na przykład, ktoś od dłuższego czasu podkrada mi zapasy z piwnic. Można by rzec, że to tylko szczury, jednak tamto wyglądało mi na robotę "fachowca", że tak powiem. Ostatnio zniknęło mi kilka worków z żywnością, choć zdarzyło się też, że ubyła cała beczka piwa. W dodatku Margaret, moja kucharka, widziała pewnej nocy jakąś ciemną, niską postać, kręcącą się po okolicy. Chcesz, możesz zrobić coś w tej sprawie, bo z pewnością ci to jakoś wynagrodzę...

Tarasek - 2011-03-29 21:37:26

-Zajmę się tym, ale potrzebuję klucza od piwnicy - mówię.

Dragenor - 2011-03-30 04:45:49

- Że co? - w pierwszej chwili karczmarz nie zrozumiał - A, dobrze. Już daję. Tylko strzeż go jak własnego oka, albo osobiście ci jedno wyłupię... - podał Ci prosty, żelazny klucz, zawieszony na rzemyku.

Otrzymujesz:
-Klucz do piwnic (niewielki, żelazny klucz, pozwalający wejść do piwnic karczmy "Pod Szczęśliwą Monetą")

Ishtar Morasul - 2011-03-30 05:45:26

Wchodzę do karczmy.
-karczmarzu, masz tu co dobrego do picia?- spytałem podchodząc do lady. Przy okazji schowałem dobrze sakiewkę. Może jakieś licho zabierze.

Tarasek - 2011-03-30 13:20:42

Otrzymawszy klucz, wychodzę z karczmy.

Dragenor - 2011-03-31 04:07:39

Varric:

Zrobiłeś, jak chciałeś.
- Tylko go nie zgub! - zawołał jeszcze za Tobą karczmarz.

Isthar:
Wchodząc do karczmy minąłeś, ku Twemu zdziwieniu, jednego z Twoich pobratymców.
- A co konkretnie byście chcieli, mości krasnoludzie? Piwa to lepszego w Tiarrim nie znajdziecie, mamy tu też inne, mocniejsze nieco trunki... - rzekł karczmarz.

Ishtar Morasul - 2011-03-31 08:04:21

-Aaaach... piwo! Oto, czego mi trzeba.- powiedziałem, rozsiadając się na krześle. -Wydarzyło się coś ciekawego?? Coś pustawo tutaj- dodałem, rozglądając się po karczmie.

Dragenor - 2011-03-31 08:16:49

- Aa, szkoda gadać... - karczmarz wręczył Ci ociekający pianą kufel. - 2 sztuki złota.

Ishtar Morasul - 2011-03-31 08:21:34

Położyłem złoto na ladzie i zabrałem się do popijania.
- Moźe w czymś pomóc?- spytałem.

Tarasek - 2011-03-31 08:24:50

Doznając olśnienia, wracam do karczmy, podchodzę do lady i, ignorując krasnoluda,  pytam karczmarza:
-Gdzie ta piwnica?

Dragenor - 2011-03-31 08:32:41

Isthar:

Piwo było smaczne i, co najważniejsze, zimne. Karczmarz zabrał się do sprzątania okolicy.
- Niech pomyślę... A słyszeliście moźe o nawiedzonym domostwie? Straszy tam pono, moźe więc sprawdzicie, o co chodzi. Nie minie cię zapłata, bowiem wielu chce już z tym skończyć. W nocy upiorne wycia, jakie stamtąd dochodzą, nie dają spać praworządnym obywatelom, więc takźe i mnie. Musisz jednak wiedzieć, źe było juź kilku śmiałków, którzy podjęli się tego zadania. Żaden jednak nie przeźył choćby jednego dnia. Pamiętaj, ja tylko cię ostrzegam...

Varric:

- A, musicie pójść na tyły karczmy, najlepiej będzie, jak pójdziecie przez kuchnię. - wskazał Ci stare, odrapane drzwi na zaplecze karczmy.

Ishtar Morasul - 2011-03-31 13:12:00

-No dobrze, zerknę tam. Powiedz mi, gdzie to domostwo dokładnie jest.- rzekłem, odkładając pusty już kufel na stół.

Tarasek - 2011-03-31 15:52:43

Podchodzę do drzwi, otwieram je i wkraczam do kuchni. Rozglądam się po niej.

Dragenor - 2011-03-31 15:58:20

Isthar:

- Wychodząc z karczmy, skręćcie w prawo, pójdźcie do końca tej ulicy, a tam, przy takim niewielkim placu, znajdziecie Domostwo bez trudu. To taka ponura, zabita dechami buda. A teraz pozwólcie, że zajmę się swoją pracą. - dodał na widok wchodzących klientów.

(Odpisz sobie kasę za piwo.)

Varric:

W obszernym, murowanym wnętrzu kuchni krzątało się kilka kucharek, zaś w powietrzu unosił się zapach przypalonej kapusty z grochem. Jedna z nich spojrzała na Ciebie pytającym wzrokiem.

Tarasek - 2011-03-31 16:29:48

-Jak dojść do piwnicy karczmy? - pytam kucharkę.

Dragenor - 2011-03-31 17:03:13

- A kim ty znowu jesteś, brodaczu? Kto cię tu wpuścił, hę? - kucharka wzięła się teatralnie pod boki. Wtedy to jej koleżanka, "nieco" młodsza, i "trochę" chudsza, również włączyła się do rozmowy.
- Przecież Alfred (pewnie tak nazywał się karczmarz) nie wpuściłby go tu bez powodu. Musi on tu być z jego polecenia... - dziewczyna przyjrzała Ci się nieco. - Dobrze, khazadzie. Tamtymi drzwiami na podwórze, a stamtąd to schodkami już prosto do piwnic. Tylko nie próbuj nic zwędzić... - pogroziła Ci palcem, którym przed chwilą wskazała Ci wyjście z kuchni.

Tarasek - 2011-03-31 17:23:31

Wychodzę z kuchni i kieruję się do piwnic. Otwieram drzwi kluczem i wchodzę.

Dragenor - 2011-04-01 05:12:09

W środku panował piwniczny ład i porządek, zakłócany może przez kilka myszy, przemykających co i rusz pod ścianą. Cokolwiek tu było, teraz nic nie świadczyło o obecności tego czegoś. Na wprost miałeś górę worków z mąką, po prawej półkę z pieczywem, po lewej beczki o nieznanej Ci zawartości, zaś z sufitu zwieszały się suszone grzyby i laski kiełbasy. Ot, zwykły skład żywności. Ale zaraz... zdawało Ci się, że gdzieś dostrzegłeś błysk złota. Gdzieś tam, między beczkami...

Tarasek - 2011-04-01 12:35:40

Idę w kierunku błysku i patrzę między beczki.

Dragenor - 2011-04-01 17:11:05

To ani chybi Twój krasnoludzki instynkt właśnie zadziałał, bowiem między beczkami pałętało się kilka złotych monet, i jakaś stara, zabrudzona kartka. Nie mogłeś jednak dostrzec, co na niej napisano, była za daleko, i to w ciemności.

Tarasek - 2011-04-01 20:10:37

Podnoszę kartkę i monety.
(Jaka jest pora dnia?)

Dragenor - 2011-04-01 20:19:54

Podniosłeś co chciałeś.

Otrzymujesz:
-4 sztuki złota
-Brudna, zapisana kartka

(Wczesny ranek.)

Tarasek - 2011-04-01 20:22:21

Wychodzę z piwnicy i przy słonecznym świetle próbuję odczytać kartkę.

Dragenor - 2011-04-02 07:38:55

Napisane na niej było:

http://img263.imageshack.us/img263/5025/kartkap.png

Tarasek - 2011-04-02 08:44:24

Chowam kartkę i wychodzę z karczmy.

Dragenor - 2011-04-02 09:06:28

Opuściłeś progi karczmy, powoli zapełniającej się nowymi gośćmi.

Ishtar Morasul - 2011-04-03 17:55:27

Podchodzę jeszcze do lady i pytam:
-Jest tu gdzieś burdel??

Dragenor - 2011-04-03 17:58:56

- Burdel? - karczmarz spojrzał na Ciebie z niejakim rozbawieniem - W łaźniach miejskich musicie popytać, bo na pewno nie u mnie...

Ishtar Morasul - 2011-04-03 18:05:42

Wychodzę z karczmy.

Dragenor - 2011-04-03 18:14:39

Wyszedłeś, odprowadzony rozbawionymi spojrzeniami gości, a w szczególności tych będących płci żeńskiej. "Ciekawe, czy krasnoludy są w tym równie dobre, jak elfy" szeptały między sobą jakieś urocze szlachcianki. "Słyszałam, że ich bestia nieraz przerasta smoki!" obie zachichotały.

Ishtar Morasul - 2011-04-03 18:18:40

-Odwracam się do nich i powiedziałem półgłosem:
-Słyszałem to !

Rastu - 2011-05-03 10:16:59

-Uhuhuu, więc to jest to szczęście, które przywiodła wam ta cała szczęśliwa moneta, co, karczmarzu? - wesołym tonem rzucił nizioł, podchodząc do lady. Ledwo zza niej wystawał, co nie przeszkadzało mu w oparciu się na niej. Popatrzyłem się bystro w oczy karczmarza i rzekłem:
-Co tu się działo, mości karczmarzu? Widać żeś zmartwiony, a ludu dużo nie ma...

Rkendor - 2011-05-03 10:54:47

( Nie poprawiłeś w karcie tego, co wysłałem ci w PW, tak więc nie odpiszę ci  dopóki nie poprawisz karty postaci, nie powiedziałem też wcale, że ją akceptuję.

''a) Zanim zaczniesz grę, musisz stworzyć swoją kartę postaci (KP) i umieścić ją w dziale "Karty Postaci", następnie zaś trzeba poczekać aż mistrz gry ją zaakceptuje. Porady co do tworzenia KP znajdziesz w temacie "Jak stworzyć kartę postaci". )

Shiala - 2011-05-03 15:58:05

Nie wiadomo kiedy to w karczmie zagościła nowa osoba a była nią kobieta, niezbyt wysoka, szczupła o włosach przywodzących na myśl śnieżną zawieję. Białowłosa skierowała też szybko swe kroki w stronę szynkwasu, by następnie oprzeć na nim prawą dłoń. Nie odezwała się, zlustrowała jedynie pomieszczenie uważnym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu.
- Polejcie no piwa karczmarzu, byleby nie było zbyt mocne. Nie chciałabym paść bez życia jeszcze przed świtem. - odparła wreszcie. Jej głos był kobiecy i przyjemny dla ucha. Odziana była w zwyczajowy strój podróżny.

Rkendor - 2011-05-03 20:04:03

Shaila:
- Oczywiście! - zakrzyknął wesoło karczmarz - mamy właśnie nowy ładunek prosto z południowych gorzelni! Wyśmienity ładunek! Wyśmienity trunek! - rzekł, po czym chwycił jedną ze szklanic i począł przelewać do niej złocisty trunek.
Dookoła Ciebie zaś toczyła się radosna biesiada. Jasna i schludna drewniana karczma zapełniona była stołami, stołkami i ławami, które pokrywało gwarne morze gości. Nie ma się co dziwić, że karczmarz aż promieniał ze szczęścia...
- Proszę - rzekł po chwili, podając Ci wypełnioną po brzegi szklanicę - dla pięknej damy, pierwszy kufel będzie za darmo!
Po czym oberżysta zakrzyknął do siedzących w kącie grajków:
- Bardowie! Grajcie co wesołego! A chyżo!

Rastu:
- Ja zmartwiony? Mało ludu? - zdziwił się oberżysta - właśnie dzisiaj ruch jest wielki, a ja zaś wesoły!
Po czym karczmarz zwrócił się w kierunku białowłosej kobiety, która właśnie podeszła w stronę lady.
Dookoła Ciebie hucznie bawiło się morze istot.

Shiala - 2011-05-03 20:25:03

Skinieniem głowy i nieznaczny półuśmiechem wyraziła swą wdzięczność w tym względzie. Srebrzanka ujęła szklanicę oburącz, zwracając twarz w stronę wspomnianych przez oberżystę grajków. Przez moment obserwowała bardów, wsłuchując się w ich skoczne zaśpiewy. Jednocześnie lekkim ruchem ramion upewniła samą siebie w przekonaniu, że jej lutnia nadal tkwi bezpiecznie, przymocowana do paska na plecach. Poprawiła nieco ułożenie pasa tak, że koniec lutni wyjrzał znad jej prawego ramienia. Upiła łyk trunku i ponownie zlustrowała otoczenie, szukając jakiegoś interesującego jegomościa, do którego mogłaby ewentualnie się przysiąść.

[domyślam się, że o tej lutni powinnam była wcześniej wspomnieć?]

Rastu - 2011-05-04 09:05:10

(Nie czaję, wcześniej było że ludu mało bo jakaś zadyma czy coś była. Ale nie będę wnikał, jest jak MG rozkaże)

-No, rzeczywiście! Musiałżem oślepnąć, żeby tyle ludu nie dostrzec i humoru twego, a szczególnie tak pięknej białowłosej istoty - powiedziałem z uśmiechem, patrząc to na karczmarza to na kobietę. Ludzka kobieta, a niższa od nizioła! "Rzeczywiście, rację mieli żem mutant!" zaśmiałem się do siebie w myślach po czym podsunąłem się trochę do kobiety, mówiąc:
-Na Krigisa, tak pięknej minstrelki me niziołowe oczy nie widziały! Ale, gdzie me maniery! Jestem Haim, Rastu Haim. Można się twego imienia wywiedzieć, pani?

Rkendor - 2011-05-04 11:08:08

( @Rastu: A wiesz ile wody w rzekach upłynęło, od czasu, gdy były pisane tamte posty?
  @Shaila: Ja tu nie widzę nigdzie żadnego problemu. )

Shaila:
Ubrani w kolorowe stroje trubadurzy, hucznie rzępolili jakąś starą melodię. Wczuwali się mocno, acz to grajkowanie nie wychodziło im najlepiej. Zdawało Ci się jednak, że pieśń podoba się rzeszy podchmielonych istot.
Twoja lutnia bezpiecznie tkwiła na swoim miejscu. Szybko poprawiłaś jej ułożenie dokładnie tak, jak zamierzałaś.
Piwo zaś było niezgorsze. Lekkie jak chciałaś; ponadto oceniłaś, że miało dość delikatny smak.
Ponownie rozejrzałaś się po karczmie.
Po Twojej lewej stronie ustawione były wielkie stoły, będące także najbardziej obleganymi. Siedzieli tam na szerokich ławach głównie Nordowie i Allandorczycy, pożerający właśnie kawały mięsiwa, i popijający to wszystko jakimiś trunkami. Po prawej stronie zaś stało sporo niewielkich stolików, wokół których siedzieli namiętnie grający w kości krasnoludowie.
W ciemnym kącie sali dojrzałaś samotnie siedzącego elfa, ubranego w zielony płaszcz i palącego fajkę. Tuż obok niego dwóch gnomów właśnie zaczęło żywo gestykulować. Widocznie się kłócili, bowiem po chwili rzucili się sobie do gardeł, zrzucając przy tym szklanice na ziemię. Zauważyłaś, że w stronę furiatów szybko poczęły zmierzać jakieś dwa umięśnione draby, pewno zbiry oberżysty.
Inny róg sali zajmował staruszek-brodacz, cośtam żywo rozprawiający. Otaczała go wielka ciżba słuchaczy.
Tyle dojrzałaś w tej ćmie narodu. Cały czas ktoś biegał tu i tam, krzyczał, wył, śmiał się, przeklinał, gdy zawartość jego kufla lądowała na podłodze. Pośrodku sali kilku osobników właśnie pochwyciło dziewki roznoszące piwo. Skoczna muzyka sprawiła, że niektórym zachciało się tańców...
Wszystkie te sytuacje były dobrze widoczne w świetle lamp, zawieszonych wysoko pod sufitem.
Jakiegoś nieznajomego jegomościa nie musiałaś jednak szukać, bowiem napatoczył się sam, raźno zaczynając sączyć w Twoją stronę słodkie słówka.

Rastu: W oberży panował wielki harmider, ale nie zważałeś zbytnio na niego.
Karczmarz nie zareagował na Twoją pierwszą wypowiedź. Zbytnio był zajęty otwieraniem kolejnej beczki.
Na trunek czekało bowiem wielu wędrowców.
Podsunąłeś się w stronę nieznajomej i rozpocząłeś przemowę.
Niestety, lekko ją zepsuła jakaś istota, która zmierzając w stronę lady trąciła cię łokciem w plecy.

Shiala - 2011-05-04 15:35:45

Srebrzankę zaintrygował nieco ów siedzący w rogu sali staruszek. Widać było, iż zgromadził wokół siebie całkiem pokaźna grupkę, więc zapewne miał do opowiedzenia coś ciekawego. Zanim jednak kobieta zdecydowała się podejść, jej wzrok wyłapał mimowolnie niewielki ruch z lewej strony, a gdy zwróciła twarz w tamtym kierunku, jej oczom ukazała się postać Niziołka. W miarę, gdy do niej mówił, na twarzy Shiali widniał coraz to pokaźniejszych rozmiarów, jednakże jednocześnie czysto grzecznościowy uśmiech.
- Wywiedzieć się można, Rastu. Mogę Pana zwać po prostu Rastu, prawda? - i nie czekając na odpowiedź kontynuowała. - Na imię mi Shiala, lecz wołają na mnie Srebrzanka. - odparła, opierając ciężar ciała o szynkwas i przyglądając się swemu rozmówcy bez skrępowania.

Rastu - 2011-05-05 13:35:54

-Srebrzanka, cóż za wierny przydomek! Ależ oczywiście, mów mi po imieniu, pani Shialo... Nie widziałem jeszcze srebrzysto włosej Allandorki, a przy tym tak czarującej - powiedziałem z lekkim ukłonem. Zastukałem w blat i rzekłem do karczmarza:
-Mości panie, raczyłby pan coś tutaj zaserwować, jakieś wino przednie. Napije się pani? - ostatnie słowa zwróciłem oczywiście do Shiali, cały czas się uśmiechając.

Dragenor - 2011-05-05 14:38:25

Shiala:

- ... - rzekłaś do niziołka, i oparłaś się o ladę. Ta skrzypnęła lekko, choć na tyle niezauważalnie, że dźwięk ten zaginął zaraz w ogólnym zgiełku, w którym dość trudno się wam rozmawiało.

Rastu:

Karczmarz nie od razu zareagował, w końcu jednak kiwnął głową, a Ty dostałeś, co chciałeś, czyli chłodną, zakurzoną butelkę, w której mile chlupotała zawartość, wręczoną Ci przez pachołka, którego wysłał do piwnicy po trunek, zanim zajął się pozostałą klientelą. Chłopak stał teraz przed Tobą, cały zasapany, i czekał z wyciągniętą ręką na zapłatę, pięć sztuk złota, jak powiedział z trudem. Po chwili wyjąkał też:
- To może kieliszeczek jaki by do tego przynieść?

Shiala - 2011-05-05 15:38:16

Białowłosa pokręciła nieznacznie głową, w odpowiedzi na pytanie towarzysza.
- Wybacz Rastu, ale poprzysięgłam sobie, że się dziś nie upiję, a trzeba Ci wiedzieć, że mam słabą głowę. - Odparła, krzywiąc się przy tym nieco teatralnie.
- Ale z chęcią pogawędziłabym choć chwilę. - dodała i na jej twarzy zagościł tym razem lekko zadziorny uśmiech. W gruncie rzeczy kobieta lubiła towarzystwo niziołków  i o ile tylko nie próbowali jej okraść, czy szczypaniem w tyłek dawać oznak swego zachwytu nad jej osobą, to dało się z nimi dogadać. Ponadto jej zdaniem mieli często ciekawy światopogląd. Srebrzanka odepchnęła się lekko od lady, starając się dojrzeć w tłumie ludzi jakiś wolny stolik, co przy jej wzroście nie było zbyt łatwą sztuką.

Rastu - 2011-05-05 17:31:42

Wsadziłem ręce do kieszeni i wymacałem szybko sześć najbardziej oberżniętych po brzegach monet, jakie mogłem znaleźć. Wreszcie, kiedy je wymacałem podałem je szybko pachołowi i nachyliłem się mu do ucha, szepcząc:
-Przynieś dwa kieliszki, ino migiem - po czym wróciłem do chwilowego kontemplowania butelki. Starłem kurz z denka  i starałem się przyjrzeć czy winko nie ma dodatków. Wreszcie złapałem ją w jedną rękę, i jako że byłem wyższy, od białowłosej, cóż za ironia losu, wspiąłem się na palce w poszukiwaniu wolnego stoliku. Jak już takowy zauważę, kieruję me kroki do niego.

Dragenor - 2011-05-05 18:46:38

Shiala:

Znalazłaś, o dziwo, jakiś wolny stolik, stojący w dość dużym oddaleniu, ale zawsze jakiś. Gorzej, że ktoś zaraz może go zająć... Twój towarzysz w tym czasie zamówił chyba wino i dwa kieliszki do niego, i przez chwilę się mu przyglądał, jakby sprawdzając, czy nie jest zatrute.

Rastu:

Zapłaciłeś odliczone pieniądze, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że to miało być pięć, a nie sześć sztuk złota za to wino, i odebrałeś kieliszki z rąk pachołka. Tylko byle ich nie potłuc, bo ostatnio zbyt wiele rzeczy zaczęło fruwać po karczmie, ot, taka mała burda, wzniecana głównie przez wspomnianych wcześniej gnomów, teraz już należycie pacyfikowanych przez drabów karczmarza. Co do wina, to... butelka żadnych dodatków nie miała, no może poza tradycyjnym, winnym osadem, zbierającym się gdzieś na jej głębokim dnie. Zaś stolik znalazłeś, choć dość daleko od was, ot, dopiero co "zwolniony" przez owych zwinnych gnomów. Jednak nie dość zwinnych, aby nie dać się właśnie wyrzucić na zbity pysk, gdzieś tam, na ulicę, ale to już inna historia...

Shiala - 2011-05-05 19:19:06

Najwyraźniej zadowolona z faktu, że w tym chaosie udało jej się dojrzeć jakiś wolny stolik, Srebrzanka przyspieszonym krokiem ruszyła w jego kierunku, nie zważając już na towarzysza, który zapewne dołączy do niej w sowim czasie, a w tym przypadku po dogłębniejszych oględzinach butelki z trunkiem.

Dragenor - 2011-05-06 05:37:24

Ruszyłaś do stolika, i zaraz byłaś przy nim, choć musiałaś się przebijać przez niemały tłumek.

Rastu - 2011-05-06 20:19:58

Ruszyłem chyżo za białowłosą, rozpychając się w tłumie łokciami. Mimowolnie wyobraziłem sobie siebie i białowłosą w scenie "troszeczkę" roznegliżowanej. To prawie kosztowało mnie winko, gdyż tak marząc potknąłem się o czyjś but. Zakląłem, ale ruszyłem mężnie dalej do stolika.

Dragenor - 2011-05-06 20:29:10

Gorzej, że po tym pierwszym potknięciu ktoś inny "podstawił Ci nogę", przez co wyłożyłeś się jak długi, rozbijając co gorsza winko przy okazji, o kant stołu, stojącego nieopodal. Jak tak dalej będziesz tu leżał, to z pewnością żadna Cię już nigdy nie zechce...

(Sorry, takie rzuty, ba, już nawet przerzut zrobiłem, czy może jednak nie będzie takiego "czarnego scenariusza" ;)

Shiala - 2011-05-06 20:37:28

Dotarłszy do stolika, Srebrzanka usadowiła siedzenie na pobliskim krześle, odpinając zawczasu klamerkę paska do którego była przymocowana lutnia. Zaraz też troskliwie ułożyła instrument tuż obok swego prawego boku, opierając go o blat stołu. Rozsiadła się wygodnie, zakładając nogę na nogę i palcami lewej dłoni poczęła wybijać na własnym kolanie monotonny rytm. Jej spojrzenie powędrowało w stronę Rastu, gdyż była ciekawa co też go tak długo zatrzymuje.

Dragenor - 2011-05-06 21:00:13

Ujrzałaś, jak niziołek, idąc mężnie w stronę stolika, najpierw potyka się po raz pierwszy, choć łapie równowagę, tylko po to, aby zaraz potem nieopatrznie wejść na wystawioną przez kogoś nogę i wyłożyć się jak długi, rozbijając przy tym wino, choć na szczęście kieliszki się uchowały... Choć wspomnieć trzeba, że zwróciło to mniejszą uwagę od tego, jak wygrałaś na lutni pierwsze melodie, ciche i spokojne, bo o ile gleba niziołka wywołała jedynie kilka śmiechów, to o ilości spojrzeń i słuchaczy, jaką przyciągnęłaś ową muzyką, było stanowczo więcej niż kilka. Cóż, może to i lepiej dla niego?

Rastu - 2011-05-07 05:10:27

Podniosłem się z istnym mordem w oczach i rzuciłem spojrzeniem dookoła, mówiąc:
-Który cham wyciąga nogę gdzie nie powinien? No, czekam na odważnego! - nie chciałem stracić w oczach damy, ba, może nawet zyskam... o ile nie podniesie się nord dwa razy wyższy od niego. W sumie rzeczy, nawet się bał. Wiedział, że głupio postąpił, ale, co się stało to się nie odstanie.

Dragenor - 2011-05-07 06:21:14

- Cham? Mnie nazywasz chamem?! Patrzcie go, niby nizioł, a taki hardy skurczysyn! - może nie był to nord, jakiego sobie wyobrażałeś, ale niewiele mu do tego brakowało. Ot, bary szerokie jak karczemna lada, muły jak antałki piwa, no i do tego jeszcze to spojrzenie, mówiące "Podejdź, to zabiję...". I już wiedziałeś, że co się stało, to się nieodstanie, gdy wypowiedział wreszcie to, na co czekałeś, zionąc przy okazji piwem i czosnkiem:
- Wyzywasz mnie? - i postąpił parę kroków w Twoją stronę, zaraz się jednak zatoczywszy nieco, widocznie wcześniej miał niezłą popijawę. Pierwszych paru gapiów jęło popatrywać w waszą stronę...

Shiala - 2011-05-07 10:26:14

Shiala nadal brzdąkała na lutni, szarpnięciami strun wydobywając z instrumentu cichą, melancholijną melodię. Skupiła się jednak nie tylko na graniu, ale i na obserwacji zaistniałej sceny. ,,No proszę, satysfakcji mu się zachciało." przemknęło jej przez myśl i skłoniło ją to do ledwo widocznego, cynicznego uśmieszku. Przypatrywała się Rastu i temu drugiemu, sporo wyższemu drabowi. Miała wrażenie, że męski honor jest przyczyną co najmniej jednej trzeciej ilości bezsensownych burd. Choć szanse niziołka przedstawiały sobą stan raczej opłakany, to mimo wszystko Shiala poczuła teraz do niego swoistą dozę sympatii. Pomimo jawnej głupoty, choć motywowanej jakże szlachetnymi pobudkami honoru, , jaką wykazał się Rastu, Srebrzanka poprzysięgła sobie, że nie pozwoli, by tamten skurczysyn obił mu twarz. Cicha, łagodna muzyka umilkła nagle, brutalnie urwana. Kobieta przypatrywała się dalszemu rozwojowi wypadków, gotowa w każdej chwili zareagować.

Dragenor - 2011-05-07 10:34:26

Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi, skupiwszy się na zaistniałej właśnie sytuacji. Tymczasem Ty sama się jej przyjrzałaś, usłyszawszy coś jakby... "Wyzywasz mnie?", słowa, które padły z ust tamtego draba, górującego teraz wyraźnie nad Rastu. Gorzej dla niego, że się zataczał, widać był już nieźle podpity, co dawało jakie-takie szanse dla niziołka...

Iben - 2011-05-07 14:52:06

Staję przed drzwiami karczmy, uśmiechając się pod nosem. Ach... bogate Tiarrim. Miasto możliwości. Otrzepuję swój podróżny, brązowy płaszcz od wszelkiego pyłu i zabrudzeń. Szlag niech trafi wszelki pył zalegający na drogach! Zwłaszcza osobie mego wzrostu, ten piekielny kurz się naprzykrza, hah. Spoglądam na szyld. Hmm... Szczęśliwa moneta. To chyba o niej gadali, jako o "najlepszej i najtańszej"... a i jeszcze dodać się winno "najlepiej poinformowanej", mam nadzieję. No nic, trzeba ruszyć swój gnomi tyłek. Wchodzę do karczmy, rozglądając się w tłumie.

Dragenor - 2011-05-07 15:04:56

Tłum był, i to niemały, zaś grajkowie w kącie starali się go przekrzyczeć, co było jednak dość niełatwym zadaniem, zważywszy na ogólny harmider. Co chwilę jakiś przedmiot fruwał w powietrzu, ba, czasem nawet i ktoś, a gruby karczmarz i dwóch jego "pachołków" (łysi kolesie po 6 stóp wzrostu, szerocy w barach jak ten wielki żyrandol, wiszący nad całym tym zgiełkiem) starali się nad tym wszystkim zapanować.

Iben - 2011-05-07 15:25:15

Ach, nie przypuszczałem, że będzie mi tego brakowało... Kłopotów. Wspominam nudną i szarą drogę, wśród pyłu i deszczu. Hah, w tych miejscach zawsze coś się dzieje. Staram się zbliżyć nieco do ów rozgardiaszu, rozeznać w sytuacji. Oczywiście nie podchodzę zbyt blisko. Świętej pamięci mateczka nie podarowała mi takich barów, jak u tych tutaj rozjemców...

Rastu - 2011-05-07 16:21:31

Przełknąłem ślinę. Bydle wielkie, chociażby i nawet do obalenie trudne. Ale pijane! Przyjąłem hardą postawę i powiedziałem pewnym głosem:
-Chamem nazywam każdego, kto nie potrafi żyć w społeczeństwie. Popatrzcie ludzie, on mnie chce pobić! - podsuwam się trochę do niego bliżej i mówię już ciszej, groźniejszym głosem, ale cały czas przygotowany na unik:
-Zmiataj stąd, chłystku, albo dupę dzisiaj skopie ci sam mistrz Haim! Tak, nie pomyliłeś się, to o mnie mówią w Ozlug z przestrachem, w Civril z uwielbieniem, a w Ordin z radością. Więc, tam są drzwi, a tu pięść - wybieraj

Dragenor - 2011-05-08 07:24:56

Vardok:

Tym, co zrazu rzuciło Ci się w oczy, były dwie, mierzące się wrogim wzrokiem istoty, jakiś pijany dryblas, i całkiem (jak na nizioła) wyrośnięty nizioł. Wokół nich zebrał się spory tłumek, w nieco większym oddaleniu dostrzegłeś również trzymającą lutnię, srebrnowłosą niewiastą. Pewnie tamci dwaj będą zaraz tu walczyć, ku kwaśnej minie karczmarza, który teraz tylko się temu przyglądał, a potem będzie musiał posprzątać cały burdel po tym powstały. W międzyczasie, a jakżeby inaczej, poszły w ruch zakłady. Mało kto jednak stawiał na niziołka...

Rastu:

Poszły w ruch zakłady, a na każde Twoje i jego słowo rozlegał się cichy szmer w tłumie.
- Takim mistrzem to ja se mogę tyłek podetrzeć... A zresztą, chyba zaraz zobaczymy, jak to z tym naprawdę jest, a co! - osiłek wyszczerzył się swoim sczerniałymi, dość już rzadkimi zębami (pewno przeżył niejedną już burdę), po czym rzucił się ni stąd ni zowąd w Twoją stronę, wymachując dziko pięściami... Nie trafił ani razu, w dodatku wyłożywszy się jak długi u Twoich stóp! Jak atakować, to tylko teraz!

Shiala - 2011-05-08 09:13:56

Srebrzanka momentalnie poderwała się z miejsca, a stało się to chyba dokładnie w momencie, w którym to dryblas zamierzył się na niziołka, po to tylko, by chwilę potem wyłożyć się jak długi. Ten widok uspokoił nieco złe przeczucia jej kobiecej intuicji, dlatego też zadecydowała, że póki co nie będzie wtrącać się do bitki. Niech się Rastu wykaże, w końcu ma spore szanse, a przerywanie mu teraz byłoby co najmniej nie na miejscu. Nie żeby Shiala zazwyczaj zwracała uwagę na ten subtelny fakt, lecz tym razem zdawało się być inaczej.
- Stawiam dziesięć sztuk złota na niziołka. - krzyknęła, starając się być jednocześnie słyszalną, w panującym harmidrze. Miała nadzieję, że o ile usłyszał, to zmotywuje go to dodatkowo, do pozostania przy swojej wersji nieobitej, niziołowej twarzy. Potem osiadła na powrót na krześle, przyglądając się całemu zajściu.

Dragenor - 2011-05-08 09:20:11

Zaraz też podszedł do Ciebie jakiś koleś od tych całych zakładów, zanotował coś w swoim dzienniku, z nosem w którym chodził, i wyciągnął swą sękatą łapę po pieniądze.
- 10 sztuk złota, na niziołka, tak? - upewnił się jeszcze półgłosem, jako że wokół zapadła głucha cisza, gdy właśnie ów dryblas się jak długi wyłożył.

Rastu - 2011-05-08 09:22:45

O, me szczęście! "Dzięki ci, szczęśliwa kostko!" pomyślałem i z rozmachem kopnąłem go w łeb i szybko rozejrzałem się za jakimś kuflem, czy czymś podobnym w pobliżu. Przy okazji usłyszałem krzyk białowłosej. Już miałem jej pomachać, ale odszedłem od tego zamiaru. Jeżeli nie zauważyłem jakiegoś mniejszego, poręcznego przedmiotu w pobliżu to z całej siły kopię osiłka w nerę i zaczynam okładać go pięściami po ryju. A jeżeli zauważyłem coś poręcznego, stojącego blisko mnie, łapię to i jak najmocniej zaczynam walić w łeb osiłka.

Shiala - 2011-05-08 09:29:04

- A i owszem, na niziołka. - odpowiedziała hardo i uśmiechnęła się niezbyt przyjemnie. Sięgnęła do sakiewki, umocowanej przy pasku i wyciągnęła stamtąd dziesięć złotych monet, które następnie podała ów kolesiowi.
- I wam radzę zrobić to samo, jeśli lubicie, by się was pieniądz trzymał. - dodała jeszcze, po czym nie patrząc już w jego stronę, oparła jeden z łokci o blat stołu, na powrót starając się śledzić poczynania "walczących".

Iben - 2011-05-08 12:36:02

Szukam gospodarza tejże gospody, w międzyczasie spoglądając na walczących. To ma być równa walka? Chociaż, ten nizioł nie wygląda na całkiem bez szans. Hmm... Wysłuchuję głosów zakładających się. Przeca zaraz karczmarz ich rozdzieli, to nie jakaś piwnica w slumsach. O, w sumie mógłbym na to postawić...

Rkendor - 2011-05-09 14:21:24

Vardok: Między ciasno oplatającym przeciwników tłumem znajdowały się tu i tam prześwity. Zza nich dojrzałeś karczmarza, jak się zdawało bardzo rozeźlonego. Przysposobił się on właśnie w sporej wielkości tasak, którym rączo wymachiwać zaczął w powietrzu, próbując przecisnąć się przez oblepiony gośćmi szynkwas. Wśród panującego harmidru trudno było wychwycić treść jakiejś rozmowy, a nawet pojedyncze słowa.
Najwyraźniej dosłyszałeś dwóch pachołków, stojących tuż obok Ciebie. Odziani w zatęchłe skórzane odzienie, częściowo bezzębni, z rozwianymi grzywami, coś tam żywo deliberowali:
- Stawiam na tego tam wielkiego.
- A ja na tego tam, jak to się nazywali ci... no...
- Niziołkowie. Fangor, czegóż ty zawsze odwrotnie niż inni robisz.
- A wieszże, kto wygrał ostatnią burdę na jarmarku, tym co...
- ...I co z tego! Patrz, ten jak trzaśnie, to przydupas poleci na drugi koniec karczmy.
- Ale pijany!
- Animuszu mu to doda! Jak nic wygram kilka monet, a ty stracisz kretynie. Zaczynam wierzyć w to co mówili, jakobyś do studni dzieckiem będąc wpadł i to uderzając w sam środek jej dna tym swoim głupim łbem.
- Przegi...
Jegomościów zagłuszył czarnobrody otyły człek, który zataczał się razem z pękatym dzbańcem, roztrącając gęstą ciżbę.
- Rumu! Rumu! Na Granarda pięć... HEP... monet... - zasapał grubas.
Imię to powtarzało się wielokrotnie.
- Kończymy! Kończymy zakłady! - zakrzykiwał nieco już napastowany "koleś od zakładów".
Bitwa między dryblasem a niziołem rozpoczęła się już chyba na dobre.
Niziołek rozdawał teraz celne ciosy leżącemu Nordowi, acz znietrzeźwiała kupa mięśni, jaką ten ostatni stanowił, zaczęła powoli podnosić się z podłogi. Bijatyka nie była Ci zbyt dobrze widoczna, bowiem wysoki, capiący potem Allandorczyk częściowo przysłaniał Ci widok.

Rastu: Dookoła Ciebie nie znajdowało się nic, coby można podnieść. Stoły, kufle, wszystko zostało wyturlane, wyrzucone lub uszkodzone przez ucieszoną widowiskiem gawiedź, tworzącą wokół was ciasny krąg. Zamierzyłeś się więc na przeciwnika kopniakiem. W nerę chyba nie trafiłeś, bowiem tamten nawet nie zajęknął.
Ale po mordzie. Raz dostał, drugi raz, trzeci. Dryblasowi twarz poczerwieniała i spuchła, przypominając teraz, starego, poprzecinanego licznymi rysami buraka. Ryj miał jednak twardy, aż zabolały Cię pięści od tych uderzeń.
Mięśniak w końcu podniósł się nieco na swych gorylowatych łapach, po czym zadarł wściekły łeb w Twoją stronę. Kto by pomyślał, że przedstawiciel rasy ludzkiej może być wyposażony w tak znamienity atak alchemiczny. Rozeźlone nordczysko rozwarło mordę, a w Twą stronę spomiędzy czarniawych resztek jego uzębienia buchnęła całą swą mocą smrodliwa i straszliwa mieszanina zapachu piwa, czosnku i tylko Krigris wie co tam jeszcze... nie wspominając o plugawych obelgach, w jakich przodowali mieszkańcy mroźnej Północy. Z trudem powstrzymałeś wymioty...
A "Cham" począł właśnie zbierać swe siły, by unieść korpus i stanąć na nogi. W jego oczach widziałeś niepohamowaną rządzę mordu i zniszczenia. A barwny tłum śmiał się, przepychał, wył, pokazywał Was sobie palcami i dopijał zgromadzone w naczyniach alkohole. Grajkowie chyba zakończyli z rezygnacją swą melodię... Tylu istot, to by i banda głodnych orków nie przekrzyczała...

Shiala: Poczynania walczących były raz to raz zasłaniane przez morze podpitych stworzeń. Rastu radził sobie chyba niezgorzej, "nordowska" morda zdawała się już nieźle obitą. W oberży zaś kroiła się burda jak się patrzy. Drzwi do karczmy otworzyły się właśnie z łoskotem, a dwa wyrzucone wcześniej gnomy powróciły, dzierżąc w rękach pordzewiałe scyzoryki. Dwa osiłki znów musiały skoncentrować swą uwagę przeciwko natenczas pogodzonym furiatom, godnym przedstawicielom gnomskiego narodu.
Przy stoliku też się bezpiecznie wysiedzieć nie dało. Krasnal jakowyś, któremu natura podarowała rude brodzisko sięgające prawie że do ziemi, wylądował na Twoim stoliku, wypchnięty przez motłoch.
Lutnia odezwała się śpiewnie, ugodzona kantem wywracającego się stolika.

Rastu - 2011-05-09 15:58:37

"Kurwa, kurwa kurwa kurwa kurwa! Jest coraz gorzej" pomyślałem z przestrachem. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić sobie na chociażby jedną zmarnowaną chwilę. Sprężyłem się w sobie i kopnąłem z całej siły w twarz norda, po czym trochę odszedłem i nastawiłem bark jakby do wyważania drzwi. Pędem ruszyłem w jego kierunku, nie zatrzymując się ani na chwilę. Modliłem się rozpaczliwie do Krigisa, by dał mi zwycięstwo, bo jak się nordzisko podniesie, to albo mnie zabije, albo będę zmuszony wyciągnąć nóż i przelać jego krew.

Shiala - 2011-05-09 16:16:29

- No do jasnej cholery. - warknęła, natychmiast zrywając się z krzesła i łapiąc za gryf instrumentu, w celu uchronienia go od następnych, nieprzewidzianych sytuacji. Pobieżnie rzuciła okiem na lutnię, upewniając się, że ta nie doznała zbytniego uszczerbku, po czym na powrót zamocowała ją przy pasku na plecach. Przestąpiła leżącego na ziemi krasnoluda i zaczęła przeciskać się w stronę szynkwasu, klnąc przy tym we wszystkich znanych sobie językach.

Iben - 2011-05-09 18:08:15

Spoglądając na gorzejącą coraz prędzej gospodę, czuję jak dwie komety o wdzięcznych nazwach- "Uwaga" i "Zagrożenie", przelatują mi przez umysł, by znów zanurkować w podświadomości. Ich błysk jednak wystarczył. Oddalam się o krok o walczących, a o krok przybliżam się do wyjścia. Rozsądny gnom natychmiast opuściłby zabawę... Po chwili jednak znów wpatruję się w walczących, dziękując w myślach kochanej babce Eufelii, że wraz ze swą pazernością zabrała do grobu rodzinny przydział rozsądku.

Rkendor - 2011-05-10 14:00:37

Rastu: Posłałeś osiłkowi celnego, mocnego kopa, pod wpływem którego został on odrzucony w tył. Zorientowałeś się, że uderzenie rozwaliło mu nochal, z którego od razu pociekła obficie posoka, zalewając całą, skrzywioną w dziwacznych grymasach mordę. Istoty wokół Was darły się, wygrażały, próbując dawać rady swemu faworytowi. Oddaliłeś się kilka stóp i szybko ruszyłeś w kierunku Norda, acz ten już podniósł się chwiejnie na nogach, wspomagany przez swoich kamratów. Mgnienie biegu, i zderzyłeś się z nim. Odbiliście się od siebie, po czym obaj upadliście na ziemię, pod nogi rozkrzyczanego tłumu.

Przypadłość: powalenie.
( dopisz to do KP, i daj w swojej sygnaturze link do swojej karty postaci )


Shaila: Lutnia nie doznała żadnego większego uszczerbku. Zaczęłaś się przeciskać w stronę lady. Nie mogłaś już śledzić przebiegu starcia, zasłaniało je zbyt wiele istot. Wśród tego morza został uwięziony karczmarz, wymachujący teraz na oślep tasakiem. Szynkwas był więc pusty. Prawie pusty, bowiem dwóch opilców już się poczęło dobierać do ulokowanych tam butelek, i to chyba bez wiedzy oberżysty.


Vardok: Dookoła Ciebie panował chaos. Ryki za Tobą, ryki przed Tobą. Walczący właśnie wywalili się razem na podłogę. Tobie zaś ciężko przychodziło ustać na nogach. Raz za razem popychali Cię w tę i wewtę wysocy mieszkańcy tej krainy. Spokojny klimat, jaki panował w tej karczmie, bezpowrotnie przepadł.

Rastu - 2011-05-10 15:14:30

Zacząłem się jak najszybciej podnosić, chociaż spotkanie z cielskiem norda i podłogą nie było miłe. Podniosłem ciało jak do siadu i parę razy potrząsnąłem głową, po czym spróbowałem się podnieść, wkładając w to wszystkie pozostałe mi siły. Jeżeli mi się uda, nie ma opierdalania się, tylko wjeżdżam z buta w osiłka i nie wiem co się dzieje kurde.

Shiala - 2011-05-10 16:42:06

Srebrzanka - jeśli tylko udało jej się dotrzeć w miarę bezpiecznie do lady - zaraz poczęła rozglądać się za jakimś w miarę bezpiecznym miejscem, w którym osobę o jej wzroście i jej sylwetce możliwie jak najtrudniej będzie stratować, tudzież popchnąć, przewrócić, czy co tam jeszcze. Zaraz też położyła dłonie na ladzie, podskakując i siadając na niej na moment. Potem spuściła nogi z drugiej strony i wylądowała na ziemi, w nadziei, że ta drewniana osłona spełni swoje zadanie. Starała się wyłowić poprzez tłum sylwetki walczących.

Iben - 2011-05-10 17:59:16

No i szlag trafił widowisko... Zaraz się zleci tu straż, do tego czasu trzeba wytrwać. Staram się jakoś przedostać do wyjścia. Jeśli mi się uda, staję w drzwiach, wyglądając to na ulicę, to na tumult w karczmie. Czyli jednak nici z napitku, cóż... zawsze złoto trochę dłużej pobędzie w sakwie. Staram dopatrzeć się niziołka. Chyba jeszcze nie padł? Szkoda by było, śmiały gość.

Dragenor - 2011-05-11 10:42:38

Rastu:

Wstałeś bez problemu, zaś osiłek również, wstał, choć problem to on z tym miał niemały. Zaraz też wjechałeś mu z buta, jak chciałeś, jednak nie wyrządziwszy mu tym jakichś większych szkód, może poza tym, że jego bania, jeśli z początku przypominała zgniecioną śliwkę, to teraz była wielkim, spękanym pomidorem. On zaś zrobił jakiś dziwny ruch, coś jakby chciał złapać Twoją nogę w locie, i zamarł, oczekując na atak. Ludzie wrzeszczeli, jakby ich kto właśnie zarzynał, lało się piwo, latały kufle... Ot, burda murowana. Do tego jeszcze jakieś dziwne grzmoty na zewnątrz, i coś jakby... deszcz?

Srebrzanka:

Z trudem dojrzałaś ten ów pijacki pojedynek, w którym obaj przeciwnicy byli znów na nogach, i jeden, chyba, nie, na pewno nizioł, wjechał właśnie drugiemu z buta, odrzucając go lekko w tył. Tymczasem do Twych uszu wdarł się jakiś dziwny grzmot, jeden, drugi, trzeci... Dochodziły z zewnątrz, a towarzyszył im dźwięk deszczu, bębniącego głucho o szyby. Nikt jednak nie zwrócił na to większej uwagi...

Vardok:

Niziołek padł, acz powstał, i zaraz też zaatakował kopniakiem. Wyjrzałeś na ulicę, i aż Cię zdjęło. Bowiem na zewnątrz panowała burza, nie jakiś tam zwykły kapuśniaczek z piorunami, ale prawdziwy, szalejący jak cholera żywioł, jakiego jeszcze chyba nie widziałeś. Za zasłoną deszczu co chwila błyskały pioruny, zaś niebo było czarne jak noc, która się przecież dopiero co skończyła. Przysiągłbyś, że widziałeś przed wejściem do karczmy słońce, które teraz jakby znikło, ustępując ciężkim, ponurym kumulusom... Coś w niej, w tej burzy, było nie tak, to wiedziałeś na pewno. Coś, co kazało Ci zostać wewnątrz karczmy. Co gorsza ledwo się wychyliłeś, i już byłeś cały mokry!

Rastu - 2011-05-11 10:57:19

Wyprowadzam ruch, jakbym chciał kopnąć z boku, jednak kiedy noga jest już blisko osiłka szybko ją zwijam, napędzając tym samym obrót. Kiedy już zatoczyłem jakieś 270 stopni, nie przerywając obrotu wykonuję wyskok i kopię drugą nogą, tą bardziej z tyłu.

Shiala - 2011-05-11 11:12:44

Kobieta oderwała wzrok od wcześniej obranego punktu i skierowała spojrzenie w stronę okien. "Burza... i to tak nagła...?" - przemknęło jej przez myśl. Coś tu było nie w porządku, jak jej się zdawało.

Dragenor - 2011-05-11 11:45:20

Rastu:

Osiłek zerwał się, pobiegł w Twoją stronę, wywalił się, znów spróbował podnieść, i właśnie wtedy Twój bucior wyrżnął go w czachę. Tamten zaś zawrócił oczyma, tak, że było widać mu tylko ich białka, po czym zwalił się z łoskotem na ziemię. I zapadła cisza, którą nagle przerwał dziki gwar rozmów i krzyków. Ot, byli tacy, co chcieli Ci pogratulować, byli nawet tacy, którzy to zrobili, ktoś poklepał Cię po plecach, ktoś inny wylał, choć niecelnie, piwo w Twoją stronę, ktoś inny, pewno towarzysz osiłka jaki, właśnie ci złorzeczył. Ale na twarzach wszystkich, wszystkich, bez wyjątku, dostrzegłeś jedno, niezwykle silne odczucie: niedowierzanie.

Otrzymujesz nową rangę (zręczności):
-Mózgotrzep (+1 przy testach zręczności)

Za walkę "na śmierć i picie":
+10 PD!

(Odpisz sobie już może to powalenie z przypadłości, no i brawo, moje gratulacje :P.)

Shiala:

Burza w międzyczasie przybrała tylko na sile, a kolejne pioruny rozświetliły wnętrze karczmy. Parę osób jęło spoglądać w tamtą stronę, zaraz jednak odwróciło wzrok widząc, jak nizioł powala, tak, dosłownie powala jakimś wymyślnym kopnięciem osiłka, ten zaś zwala się głucho na klepisko. Nastała pełna napięcia cisza, jakby kto bał się powiedzieć, że tak, to nie zwidy, on rzeczywiście zwyciężył! Po prostu wszystkich zatkało... Tymczasem tamten gość od zakładów przepchał się do Ciebie przez tłum, i wręczył Ci postawioną stawkę z niemałym, rzekłabyś, dodatkiem:
- 15 sztuk złota, z kursem półtora na nizioła i dwa na osiłka. - po czym zanotował coś w swoim dzienniku, i poszedł dalej, z głupią, jak pozostali, miną, widocznie postawił jednak na złego konia... I byłe to pierwsze słowa, jakie zostały wypowiedziane po tym, jak Rastu jego, tamtą zwalistą kupę tłuszczu, powalił. I to właśnie one sprawiły, że karczma wybuchła na nowo gwarem rozmów i krzyków, a karczmarzowi znowu żyły wyszły na skroniach, gdy starał się nad tym wszystkim zapanować.

Rastu - 2011-05-11 12:13:41

Stanąłem zasapany, ze zdziwieniem i satysfakcją wymalowanymi na mej twarzy. Ani razu nie dostałem żadnego uderzenia i w wielkim stylu zakończyłem walkę. Podszedłem do powalonego osiłka i przyjrzałem mu się dokładnie. "Zaraz, to JA mu tak ryj obiłem? O, Krigisie, łaskaw żeś dla mnie był!" po czym zakrzyknąłem:
- Oblej no go ktoś wodą, albo coś, bo może coś na serio mu się stać! - wątpiłem w to, czy się nim ktoś zajmie, ale miałem już to w głębokim poważaniu. Zacząłem przeciskać się do lady, zaś jeżeli wcześniej już spotkam karczmarza, mówię do niego:
-Przepraszam za tą burdę, godny człowieku, ale sam mnie zaatakował. No, może go sprowokowałem... Ale radzę szybko wyjebać z połowę gości na bruk, bo ci z knajpy dużo nie zostanie. I jakbyś jeszcze mógł mnie uraczyć szklanicą wody, albo nie, lepiej piwa, byłbym ci bardzo wdzięczny

Shiala - 2011-05-11 14:22:39

O, przypływ gotówki zdecydowanie poprawił jej humor. Uśmiechnęła się do siebie szelmowsko i już miała włożyć całość pieniędzy na powrót do sakiewki, kiedy rozmyśliła się jednak i odliczyła pięć złotych monet. Resztę schowała, na powrót przekładając nogi przez szynkwas i stając po jego prawidłowej stronie. Poprawiła pasek z lutnią i lekko uniosła się na palcach, pragnąc przebić się przez panujący wokoło zgiełk.
- Butelkę wina dla tego mężnego nizioła. Jeśli jeszcze nie zauważyliście, to jest spragniony, po obaleniu tego... - tu zawahała się, rzucając okiem na przeciwnika Rastu - ...bydlęcia. - dodała, po czym podała pachołkowi pieniądze (jeśli takowy się zjawił). Uśmiech całkowicie zniknął z jej twarzy, zastąpiony uważnym skupieniem, gdy przeniosła wzrok w stronę okiennej szyby.

Dragenor - 2011-05-11 16:42:46

Rastu:

Na Twoje nieszczęście, karczmarz miał tego wszystkiego wyraźnie już dosyć. A Ty byłeś tylko gwoździem do jego trumny...
- Wyjebać... połowę... gości... na bruk? Żartujecie sobie ze mnie?! Jeżeli ktokolwiek ma na bruk wylecieć, to z pewnością będziesz to ty i tamten koleżka, z którym właśnie się biłeś! Czarny! Felek! Na ulicę z nim! - karczmarz skinął znacząco w stronę dwóch swoich niemałych drabów, na widok których coś przewróciło Ci się w brzuchu, nawet mając wciąż w pamięci Twoje poprzednie zwycięstwo, i wskazał im Ciebie. Na szczęście przypomniałeś sobie widok zmasakrowanej buźki osiłka, i zaraz powróciły w Ciebie wiara i brawura.

Shiala:

Za szybą dalej szalała burza, podobnie jak i tu, w karczmie, choć tu raczej taka nieco innego rodzaju, to znaczy, głosów i rozmów. Nie wiedziałaś, kto tu jest pachołkiem, a kto nie, bowiem ktoś po prostu wcisnął Ci butelkę wina w rękę, nie żądając nawet zapłaty. Nizioł udał się tymczasem w Twoją stronę, i powiedział coś do karczmarza, czego jednak nie dosłyszałaś, bo było na to zwyczajnie za głośno. Ten zaś odpowiedział mu coś, nerwowo gestykulując, po czym skinął na dwóch jego drabów, którzy jęli iść w ich stronę, po czym wskazał swym tłustym paluchem na Rastu, i na ulicę. Dobrze wiedziałaś, co to mogło oznaczać...

Rastu - 2011-05-11 17:04:15

-Kurwa, uspokój się mówię! Nie chcę tu żadnych więcej burd, nie w smak mi ludzi bić więcej niż potrzeba! Ludu, patrzcie no, we dwóch na jednego iść chcą! Czy to aby nie jest niehonorowe? - zakrzyknąłem, jak tylko najgłośniej mogłem, w nadziei że pobudzę trochę ludu do pomocy biednemu niziołowi, który był zmęczony po fartownie wygranej walce. Spojrzałem między innymi na srebrzystowłosą Shialę, ale kobietę o pomoc prosić - nie, to nie po męsku!

Iben - 2011-05-11 17:05:53

Na złote ciżemki matki! Bogowie zechcieli poszerzyć ocean? Szybko chowam głowę z powrotem do karczmy. Spoglądam na zwycięskiego nizioła. Ha, a jednak! Mamy bohatera dnia. Spoglądam jeszcze raz na ścianę deszczu. Nie... dziś już stąd nie wychodzę. Idę w kierunku lady, zaraz spostrzegając kiepski humor karczmarza. Wykłóca się z tamtym? Oho, zaraz znów się zacznie. Słyszę przemowę nizioła. Cóż mi szkodzi trochę mu dopomóc? Nie myśląc nad możliwością wywalenia z przybytku prosto na ulewę, podchodzę do kłócących się.
- Gospodarzu, czy nie masz już dosyć? Powstrzymaj gniew, on nie przystoi tak szlachetnemu człowiekowi. Mości nizioł nie zamierza wszczynać burd, a napić się w spokoju. Spójrz z resztą, panie, na ten deszcz! Czyż nie żal ci wyrzucenia gościa na taką ulewę?- Mówię głośno, starając zwrócić na siebie uwagę, co utrudnia mi nieco mój mały wzrost.

Shiala - 2011-05-11 19:58:59

Wzruszając lekko ramionami, bo jak wiadomo darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, Shiala schowała pozostałe monety do sakiewki. Szybko wyłapała spojrzenie Rastu, doskonale rozumiejąc jego intencje. Chwyciła butelkę wina i podeszła nieco bliżej. Wysłuchała tego co miał do powiedzenia gnom, po czym skierowała twarz przyozdobioną w jeden ze swych najniewinniejszych uśmiechów w kierunku karczmarza.
- Jegomość, kimkolwiek jest... - tu skinęła lekko głową w stronę Vardoka. - ... słusznie prawi. Jestem pewna, że niziołek nie będzie już sprawiał więcej kłopotu. Chcemy się tylko napić, dobry człowieku, a potem opuścimy ten zacny przybytek, zachwalając go każdemu, kogo tylko napotkamy. - zapewniła. Spojrzała teraz na okna, wyraźnie, choć jednocześnie mocno teatralnie smutniejąc. - W taką pogodę nawet psa nie wyrzuca się z domu. - skwitowała, czyniąc jeden krok do przodu i zasłaniając tym samym własną sylwetką postać Rastu, by jego widok nie przypominał karczmarzowi o mającej przed chwilą miejsce burdzie.
- Z Pana jest zacny człowiek, jeśli pan wyrzuci niziołka, to i mnie będzie pan musiał wyrzucić. A tak kobietę na bruk? - zaintonowała łagodnie, utkwiwszy spojrzenie intensywnie błękitnych tęczówek w twarzy oberżysty.

Dragenor - 2011-05-11 20:41:59

Raściak:

... - rzekłeś do karczmarza, i ten już otwierał japę, aby się odszczeknąć, gdy wtem do dyskusji dołączył jakiś niski koleżka, rzekłbyś gnom, wyraźnie wstawiwszy się za Tobą, oraz owa srebrnowłosa mieszczanka, która również zaprzeczyła, jakoby wyrzucanie Cię na zbity pysk mogłoby być dobrym pomysłem. Karczmarz odburknął coś tylko w odpowiedzi, i, o dziwo, posłuchał, odwołując drabów, którzy zdążyli już w międzyczasie stanąć tuż za Tobą, na ich poprzednie pozycje, sam zaś zabrał się za szykowanie Ci piwa. I właśnie był Ci je wręczył, gdy nagle drzwi do karczmy otwarły się na oścież, wpuszczając do środka deszcz i huk gromu (dopiero teraz udało Ci się zauważyć, że na zewnątrz szalała burza) oraz jakąś ciemną, zgiętą chyba w pół postać, która wyprostowała się, zdjęła kaptur, ukazując swoje blade, kościste oblicze, i strąki brzydkich, niezwykle tłustych włosów, po czym niezwykle gromko (jak na kogoś tej postury), i rzekłbyś, złowieszczo zakrzyknęła:
- Luuudziee! Luudzie! To koniec! To już koniec! Żywe trupy! Martwi! Martwi wyszli na ulicę! Śmieerć! - i padła na twarz, zaśmiawszy się szalenie, pozostawiając po sobie jedynie głuchą ciszę, tak jednak odmienną od tej, która nastała po Twoim zwycięstwie, bowiem był w niej pewien składnik, którego brakowało tej drugiej: strach. Dzikie, mrożące krew w żyłach, rzekłbyś, zabójcze samo w sobie poczucie zagrożenia, które odczuli chyba wszyscy karczemni goście. Jednak gdy urwał się ów obłąkańczy rechot, kilku już otwierało papę, żeby powiedzieć, że to szaleniec, wyciągało ręce, żeby poklepać swoich towarzyszy, tych co bardziej zdjętych strachem, po plecach, mówiąc, że to tylko jakiś kolejny powaleniec, fałszywy prorok, jakich wiele. Kolejna przerażona burzą pijaczyna, której zebrało się na złowróżbne groźby wobec innych. Żaden tego nie zrobił. Żaden. Bowiem w powietrzu rozległ się grzmot, grzmot, który podziałał na wszystkich jak kubeł zimnej wody. Grzmot, który mówił "Martwi są wśród nas! Wrócili, by zemścić się za stare krzywdy! Śmieerć! Śmierć nastanie! Biada wam, śmiertelnicy, albowiem martwi są wśród nas!". Grzmot, po którym wszyscy uwierzyli, uwierzyli temu popaprańcowi, będącemu teraz jeno bezładną kupą szat i kłaków. I zaczęła się panika...

Ibek/Srebrzanka:

Podszedłeś(aś), ba nawet rzekłeś(aś) co chciałeś(aś). I jakby tego było mało, karczmarz Cię nawet posłuchał! Ale to nic, bowiem w jednej chwili wszystko zamarło, tracąc jakiekolwiek znaczenie. Wszyscy wpatrywali się w jakąś postać w drzwiach. I słuchali, słuchali jak mówiła:
- Luuudziee! Luudzie! To koniec! To już koniec! Żywe trupy! Martwi! Martwi wyszli na ulicę! Śmieerć! - a potem nastała cisza, a po ciszy grzmot, brzmiący jak cmentarny dzwon, grzmot, który uciszył niedowiarków, zgasił każdy chyba płomień zwątpienia. A po nim było już tylko szaleństwo...

(Najlepiej to by było, jakbyście przeczytali też odpis Rastu, bo nie chciało mi się pisać dwa razy tego samego, więc macie wersję "nieco" skróconą. Tzn. jest wszystko, co trzeba, ale nie tak ładnie, tfu, rozbudowanie opisane ;)

(Proszę wszystkich o w miarę rozbudowane odpowiedzi!)

Iben - 2011-05-11 21:09:18

Nawet nie wiem kiedy sztylet znalazł się w mojej dłoni. Rozglądam się dookoła. Spokojnie... Spokojnie! Nie po pół życia spędziłem na podróżach by teraz się byle czego przestraszyć! Czuję, że pomimo mych uspokajających myśli, drżą mi ręce. Przynajmniej nie dałem się ponieść przez tłum. Dzięki mej rodzince, która nie wpajała mi od dziecka strachu przed takimi rzeczami! Przez parę sekund analizuję po kolei słowa ów szaleńca, przez moją głowę przetacza się mnóstwo myśli. Trupy? Te chodzące? Gadali, istotnie gadali o tym na trakcie... wiele razy. Sam wujaszek Gandal raz o tym gadał. Gnijące mięso, wprawione w ruch przez tajemniczy mroczne moce. Szybko jednak wyrywam się z zamyślań. Ta tłuszcza oszaleje i trzeba działać, by przypadkiem mnie nie stratowała! Szukam wzrokiem jakiegoś w miarę bezpiecznego miejsca, wzdrygając się na widok tych przerażonych do cna ludzi. Nieoczekiwanie w  moje serce kuje pogarda. Panikują, jakby miasto szturmowali. Phi! Spoglądam na nizioła i srebrnowłosą. Też poszaleli? Zaraz... może schody? Ta gospoda musi być piętrowa. Schody zwykle są blisko lady... Staram się je zlokalizować. Jeśli nie to, to jakieś inne względnie bezpieczne miejsce.

Rastu - 2011-05-12 06:52:32

-Dzięki wielkie za ocalenie, mości gnomie i pani Shialo, ale uważam, że powinniśmy się stąd wynieść. Gdzieś koło lady musi być piwnica albo drzwi na zaplecze. - powiedziałem i zacząłem jak oszalały rozglądać się za klapą do piwnicy, drzwiami na zaplecze lub chociaż schodami na górę. Jeżeli coś takiego wzrokiem znajdę, wskazuję na to palcem i czym prędzej zaczynam prawie że biec w tego stronę. Ze spanikowanym tłumem nie ma żartów, każdy myśli o tym, byleby tylko nie dać się stratować. A częstokroć ten ktoś kogoś tratuje, nawet tego nie zauważając. Strach - to była najpotężniejsza broń. Na wojnach, spanikowane jednostki pierzchają w byle którą stronę, czasami nawet prosto na nadciągającą kawalerię wroga, a czasami nawet tak jest, że zaczną strzelać w sojuszników, nie rozpoznawszy ich!

Dragenor - 2011-05-12 10:11:08

Iben/Rastu:

Poczęliście rozglądać się gorączkowo w około, co chwila popychani przez kogoś z tej spanikowanej tłuszczy, którą byliście, niestety, otoczeni, aż w oczy nie rzuciło się Wam kilka możliwych dróg ucieczki, tudzież i kryjówek. Pierwszą zdawały się być, a owszem, spodziewane przez Was schody, duże, szerokie, prowadzące zapewne do izb na górze. Drugą wyjście na zaplecze, przez średnich rozmiarów, drewniane drzwi, a trzecią... Nie, pozostawały Wam tylko te dwie, chyba, że mielibyście wyjść na zewnątrz, co, zważywszy na to, co powiedział ten ów gość niespodziewany, najlepszym pomysłem by jednak nie było. Gorzej, że kilku gości również było na tyle "trzeźwych", chociaż mówimy tu raczej o trzeźwości umysłu, aby rozejrzeć się co nieco wokoło... Rozległy się pierwsze krzyki, ktoś kogoś uderzył, ktoś inny, zdeptany przed tłum, wzywał imię swojej matki, a jakby tego było mało, to karczmarz, miast próbować nad tym wszystkim zapanować, po prostu uciekł stąd co prędzej wraz ze swymi drabami...

Shiala - 2011-05-12 10:21:00

"Martwi na ulicy... żywe trupy?" Aż ją dreszcz przeszedł na samą myśl o tym. Poczuła, jak na żołądku zaciska jej się coraz ciaśniej jakaś niewidzialna obręcz. Stała przez chwilę w bezruchu, analizując wiadomość, jaka właśnie do niej dotarła. Otrząsnęła się jednak szybko, starając się na powrót trzeźwo myśleć. Zaraz rozpęta się tutaj piekło, a ona nie miała zamiaru znaleźć się w samym środku oka cyklonu. Szarpnęła głową, starając się wyłapać w panującym zamieszaniu jakąś drogę ucieczki, lub miejsce, gdzie będzie mogła poczuć się bardziej bezpieczna. Po krótkiej chwili namysłu wybrała schody, mając nadzieję, że w razie czego dostrzeże stamtąd nieco więcej. Ruszyła szybkim krokiem w ich kierunku, przepychając się przez tłum całkowicie zdjętych paraliżującym strachem ludzi.

Rastu - 2011-05-12 11:11:57

-Tam, kurwa, zaplecze! Byle szybko gnomie, zabarykadować się musimy! - krzyknąłem mu na ucho i złapałem Shialę za rękaw, kiedy odchodziła w stronę schodów. A co mi tam, im więcej głów do pomocy tym lepiej. Począłem ją ciągnąć, przepychając się przez tłum i co rusz waląc łokciami po plecach i odpychając kogoś z drogi. Raz nawet, musiałem utorować sobie kopniakiem drogę, gdyż jakiś spanikowany człek biegł prosto kurwa na mnie.

Dragenor - 2011-05-12 13:23:37

Rastu/Srebrzanka:

Ruszyliście więc w stronę zaplecza, i, na Wasze szczęście (w nieszczęściu), mało kto pomyślał o tym, żeby się tam udać - wszyscy woleli po schodach, na górę - więc drogę mieliście raczej bezproblemową, no, poza paroma siniakami, jakie ciemnieją teraz na Waszych rękach i nogach, ale to tylko drobne obicia, które zawdzięczaliście ogarniętemu paniką, latającemu w te i wewte tłumowi.

Iben - 2011-05-12 15:25:40

Przedzieram się na zaplecze, nie zważając na drobne stłuczenia jak i unikając co lepiej zbudowanych istot. Kiedy tylko się tam znajdę, staram się znaleźć drzwi, po czym szybko je zamknąć, upewniając się przedtem, że wszyscy trzej jesteśmy w środku. Szukam jakiś beczek, skrzyń czy stołów, które mogłyby poczynić za przeszkodę dla panikującego tłumu przed stratowaniem nas.

Dragenor - 2011-05-12 15:53:27

Otworzyłeś drzwi, czekając na pozostałych. Tymczasem w karczmie rozpętało się już prawdziwe piekło: co chwila słychać było krzyki stratowanych, lamenty przerażonych, jak i śmiechy ostatnich niedowiarków...

Shiala - 2011-05-12 16:14:05

Właśnie robiła pierwsze kroki w stronę schodów, gdy została szarpnięta w zupełnie przeciwnym kierunku. Już miała ochotę oznajmić temu, który właśnie ciągnął ją za rękaw, co o tym myśli, lecz wtedy dostrzegła, ze to nie kto inny, tylko sam niziołek. Ugryzła się więc w język i ruszyła za nim, także łokciami torując sobie drogę poprzez spanikowany tłum. Ostatnim, co rzuciło jej się w oczy przed dotarciem do zaplecza, była fala ludzi oblegających właśnie schody. Zaklęła pod nosem, dziękując w myślach Rastu, który okazał się być w tym momencie znacznie bardziej trzeźwo myślący, niż ona. Gdy tylko znaleźli się w pomieszczeniu, dołączyła do gnoma, łapiąc za najbliższą beczkę, skrzynię, czy co tam było, w celu zabarykadowania tym drzwi.

Rastu - 2011-05-12 18:42:37

-Żesz kurwa, co to z nimi się dzieje... Ale, musimy się zabarykadować! Szybko, ja przytrzymam drzwi żeby mi tu nie wlało się trochę tej tłuszczy a wy przysuńcie tu jakąś beczkę, albo co, bo marnie z nami będzie - szybko powiedziałem i zamknąłem drzwi. Zaparłem się o nie plecami, przygotowany by w razie czego stawiać opór. Chuj, i tak mało miejsca jest, niech się tam tłoczą razem z całą tą tłuszczą. Przypomniał mi się leżący nord. Pewnie albo już nie żyje, albo jakimś cudem ominęło go stratowanie.

Dragenor - 2011-05-12 19:02:11

Rastu/Srebrzanka:

Dopadliście drzwi i zaplecza, ulokowanego - na szczęście - tuż za progiem (była to niewielka kuchnia o wymiarach - tu na oko - dziesięć na dwadzieścia stóp, w której mieściło się sporo gratów i spory, gliniany piec, na którym właśnie rozgotowywała się jakaś polewka, a mleko kipiało), i szybciorem wykonaliście za nimi jakąś prowizoryczną barykadę, złożoną - tu tak jak chcieliście - z beczek i skrzyń, oraz także z ogromnego - jak na niziołka - "cielska" Rastu. Na razie to nie była ona może niezbędna, bowiem nikt się jeszcze nie zaczął do nich dobijać, no ale kto wie, co będzie za chwilę, bo wrzaski stamtąd dochodzące nie dawały Wam choćby i myśleć spokojnie... Dziwne. Ludzie w panice więcej szkód narobią, niż jakby rzeczywiście ich te żywe trupy napadły. No ale taki już jest ten świat...

Iben - 2011-05-12 19:08:16

Kręcę głową. Jak jeden popaprany starzec mógł zrobić taki chaos? Nasłuchuję cały czas tego ryku i trzasków. Nie będę narzekał na nudę, przynajmniej nie przez następny tydzień. Trochę się uspokajam, rozglądam po kuchni, jakby czegoś szukając. Dopiero po minucie lekko klepię się w czoło. E... dziwny dziś dzień. Cały czas jestem gotów, by całym swoim, niezbyt co prawda ciężkim ciałem, umocnić barykadę.

Dragenor - 2011-05-12 19:38:38

Iben i reszta:

I w końcu zaczęło się: słychać było pierwsze dobijanie. Z początku lekkie, nawet nie tak nachalne, później jednak łomotali już jak w bębny, wrzeszcząc przy tym opentańczo. Nadal jednak zbyt lekko, żeby w jakikolwiek sposób zagrozić Waszej barykadzie. Gorzej, bo co będzie, jak już się przedrą...

Shiala - 2011-05-12 20:14:22

Starała się zachować choć odrobinę zdrowego rozsądku, nie myśląc o tym, co dzieje się w tej chwili na zewnątrz. Pomimo jednak, iż zdawało się, że chwilowo są bezpieczni, jasnym było, że ten stan nie potrwa zbyt długo. Shiala ulokowała przy drzwiach jeszcze jedną ze skrzyń, po czym cofnęła się nieznacznie, przecierając czoło wierzchem dłoni.
- Cholera, długo tak nie wytrzymamy. - pozwoliła sobie stwierdzić fakt właściwie oczywisty, jednocześnie rozglądając się uważnie po pomieszczeniu, jak gdyby miało to ułatwić jej podjęcie jakiejkolwiek decyzji.

Rastu - 2011-05-12 20:22:14

-Racja, trzeba znaleźć jakąś drogę uciecz... Czy to aby nie jakaś pyszna polewka i mleko? O mój Krigisie, zdejmijże to ktoś! Całkiem się wygotują oba, szybko szybko! - pędzę z przestrachem do żarcia w piecu i powoli, powoli je wyjmuję, trzymając przez ubranie. Wpadł mu do głowy pewien pomysł... nażreć się! A przy okazji, zaczął zbierać wszelkie kubki, miski, talerze i inne i układać je w jedną kupkę gdzieś na podłodze. Skurwysynów trochę się ostudzi. Próbowałem jakoś zajadać się przy okazji trochę już rozgotowaną polewką, korzystając z jakiejś łyżki, o dziwo czystej. Rzekłem do towarzystwa:
-Radzę wyzbierać wszystko, czym da się rzucić i złożyć to tu na kupkę. Zabezpieczenie, w razie jak by się przedarli... No, wiecie, podjem trochę bom głodny, no, i idę dalej to podpierać, już już... - powiedziałem, opróżniwszy już połowę miski. Postanowiłem to zostawić w pizdu i poszedłem podpierać barykadę.

Iben - 2011-05-12 20:37:30

Niespodziewanie, nawet dla samego siebie wybucham głośnym śmiechem.
-Świetny pomysł! Nie powinno się myśleć z pustym brzuchem.- Szukam czegoś co się nada do tego całego rzucania, przy okazji chwytając wszelkie sztućce, dobrze wiedząc, że to nam da właściwie ze dwie minuty. Trzeba wymyślać coś innego, a może... Doznaję olśnienia.
-Krzyczcie...- Mówię tak, żeby towarzysze niedoli usłyszeli, po czym wydzieram się na całe gardło.- Trruupy! Są tu! Niee!- Wrzeszczę jak zarzynane prosię, starając brzmieć na całkowicie przerażonego.- Nie! Pomocy! Niee! Argh!- Symuluję odgłos poderżniętego gardła.

Rastu - 2011-05-12 20:50:50

W mgnieniu oka podłapałem jego pomysł, wyjąc:
-NIE DOSTANIECIE MEJ POTRAWKI, WREDNE SKURWYSYNY! BIERZTA KOBIETĘ, ALE PRECZ OD MLEKA! - przy czym puściłem oko do Shiali i zacząłem tupać, drąc się:
-Ha, a masz! I ty! Ha, patrz, po mym kopie łeb mu odleciał! Co, nie! KURWA NIEEEE, NIE MOJE PRZYRODZENIEEEE! AAARGHHH! - po czym specjalnie zwaliłem się na podłogę, by było że mnie powaliły.

Shiala - 2011-05-12 21:12:30

Oparła dłonie na wydatnych biodrach, zdmuchując z twarzy niesforny kosmyk białych włosów. Przyglądała się poczynaniom niziołka i gnoma, kręcąc przy tym nieznacznie głową.
- Na Elgrath, zupełnie jak dzieci. - skwitowała, jednakże nie powstrzymała się jednocześnie od dość przyjemnego w odbiorze, sarkastycznego uśmiechu. Przez moment miała nawet ochotę dołączyć, wydzierając się na głos, że gwałcą i rabują, ale szybko zaniechała. Resztki jej kobiecej dumy nie pozwoliły. Milczała więc, przyglądając się temu wszystkiemu ze stoickim spokojem. Chwilowo nie doskwierała jej perspektywa wyłamywanych drzwi i widoku żywych trupów. Wiadomo jednak, ze długo to nie potrwa.

Dragenor - 2011-05-13 10:32:26

Wszyscy:

Rastu opuścił swe dotychczasowe stanowisko, i zjadł nieco polewki, choć niestety nie znalazł w pobliżu żadnej czystej łyżki, więc musiał wypić ją duszkiem prosto z miski, choć na szczęście nie smakowała tak źle, mimo iż rzeczywiście, była trochę rozgotowana. Chyba grochówka... Potem zaczęliście znosić sztućce, jak i inne manele, niziołek na kupkę, która niedługo potem urosła do miana małej góry, gnom zaś zachował je przy sobie, aby być w razie czego gotowym do rzutu. Jednak mimo tego, że zbrojenia przebiegły pomyślnie, a i amunicji mieliście już niemało, postanowiliście (za wyjątkiem Shiali, która przyglądała się temu wszystkiemu z niejakim rozbawieniem), jakże wymyślnie, zacząć udawać atak prawdziwych zombie. Krzyczeliście, rzucaliście się, robiliście hałas jak potępieńcy, jednak na tamtych "po drugiej stronie" to zbytnio nie podziałało, gdyż nadal dobijali się, cholera, do drzwi, i tu wspomnieć trzeba, że coraz skuteczniej. Właśnie zleciała pierwsza skrzynka z Waszej prowizorycznej barykady, roztrzaskując się na kawałki u stóp Srebrzanki, która aż podskoczyła, gdy to się stało, mimowolnie pisnąwszy ze strachu...

Rastu - 2011-05-13 11:21:27

Zacząłem gorączkowo rozglądać się dookoła, czy nie ma jakiegoś okna czy czego innego. Jednocześnie, podchodziłem do każdego mebla, patrząc, czy da się go przesunąć. Jeżeli takowy znajdę, daję znak Vardokowi żeby mi pomógł i zaczynam go przesuwać pod drzwi. Oczywiście, jak już go przesunę, podpieram go jak najmocniej pod barykadę. A jeżeli zauważę jakieś okno, przełykam ślinę i biorę jakiś kubek czy miskę z kupki i rozbijam nią okno, po czym oczyszczam je z odłamków. Po tym próbuję wyjrzeć przez nie, czy droga wolna. A jeżeli zaś dodatkowe drzwi będą, próbuję je wyważyć, kopiąc w nie jak najmocniej mogę.

Iben - 2011-05-13 14:02:15

Cholera... co to za opętańcy?! Staram się pomóc Rastu w umacnianiu barykady, jak tylko mogę. Równocześnie rozglądam się dookoła, sprawdzając, czy nie ma żadnej kryjówki, w której można by się schować. Jesteśmy w końcu dość mali, no, może poza człeczą dziewką. Zaraz... w kuchni zazwyczaj są spiżarnie, może... Szybko ogarniam wzrokiem okoliczne ściany w poszukiwaniu drzwi i podłogę w poszukiwaniu klapy.

Shiala - 2011-05-13 15:03:21

Kobieta również rozglądała się uważnie po pomieszczeniu, jednocześnie starając się umocnić jakoś barykadę. Nie wiedziała co gorsze, burza i zgraja rzekomych, chodzących trupów na zewnątrz, czy rozszalała ze strachu grupa ludzi za drzwiami. W każdym razie nie był to odpowiedni czas na przemyślenia.

Dragenor - 2011-05-13 17:07:48

Wszyscy:

Rastu, z pomocą Vardoka, przesunął niemały stół pod drzwi, czyniąc go tym samym częścią barykady. Ta na Wasze szczęście wytrzymała kolejną próbę, gdy ktoś z zewnątrz zapragnął dostać się tu, jak sądziliście, przy pomocy jakiegoś małego tarana. Gorzej, że następnym razem możecie nie mieć tyle szczęścia... Tymczasem wszyscy już chyba zauważyli, że w pomieszczeniu jest jeszcze dwoje drzwi i klapa, zapewne do podziemi. Nizioł również jedne gdzieś spostrzegł, podszedł do nich i kopnął z rozmachem, chcąc je zapewne tym ciosem wyważyć, co jednak musiało przejść do sfery jego marzeń, gdyż drzwi ani drgnęły, a noga wybuchła mu ostrym jak cholera bólem...

Iben - 2011-05-13 18:39:29

Szybko podbiegam do klapy, staram się ją otworzyć. To chyba najbezpieczniejsza kryjówka... No, w miarę. Jeśli mi się uda, spoglądam, cóż tam takiego jest.

Dragenor - 2011-05-13 18:44:11

Zaraz też owiał Cię ziąb okropny, bijący od niczego innego, a od piwnicy, jaka się tam znajdowała. Ziąb i charakterystyczny, piwniczny smrodek, lekko stęchły, lekko podgniły, acz jednak kojarzący się z czymś swojskim i miłym... Wewnątrz było oczywiście ciemno, jednakże w kuchennym świetle dostrzegłeś tam jakieś beczki i pakunki, to znaczy, więcej beczek i pakunków, bo całkiem spora ich ilość znajdowała się przecie już przy Was, na górze.

Iben - 2011-05-13 19:49:13

To będzie dobra kryjówka... jak zamkniemy klapę i będziemy cicho jak stadko myszek. Poza tym, jedzenia nam nie zabraknie, możemy tam dłuugo siedzieć.
-Tutaj, wszyscy!- Staram się nie krzyczeć za głośno, ale tak, żeby wszyscy w spiżarni usłyszeli.

Dragenor - 2011-05-14 06:29:26

I tu musieliście się pospieszyć, gdyż barykada została... przerwana. Ot, łupnęli jeszcze raz tym taranem, rozrzucając jej fragmenty wokoło, i wyważając przy tym drzwi. Pierwszy z tej tłuszczy już ładował się do środka, a pozostali zakrzyknęli na to radośnie...

Iben - 2011-05-14 10:14:39

To jest chore! To mają być normalni ludzie?! Czego oni od nas chcą? Chwytam szybko coś, czym mogę rzucić i ciskam tym w tego, co się przeciska. Jak tylko pozostali wejdą, wskakuję na dół, po czym zatrzaskuję klapę. Ogarniam wzrokiem pomieszczenie, w poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym zablokować przejście.

Rastu - 2011-05-14 10:16:21

Biegnę szybko za vardokiem, łapiąc Shialę za rękę. Szybko wpycham ją w dół i złażę, zatrzaskując klapę i szukam czegoś, czym mógłbym ją utrzymać w miejscu. Kółko jakieś, czy coś...

Shiala - 2011-05-14 11:34:03

Znów została szarpnięta, zanim jeszcze zdążyła zareagować, ale tym razem nie dała się prowadzić. Podbiegła do klapy i zeskoczyła w dół. Kiedy już znalazła się razem z towarzyszami w środku, poczęła wodzić wzrokiem po pomieszczeniu, starając się choć w małym stopniu przyzwyczaić oczy do panującej tam ciemności. Jeśli w klapie było kółko i otwierała się ona ku górze, to można by zablokować ją jakimś kijem, lub odpowiednio grubym kawałkiem deski. Jeśli występowały poprzednie czynniki, zaczęła szukać czegoś takiego. (o ile to w ogóle możliwe w tym mroku)

Dragenor - 2011-05-14 12:08:48

Wszyscy:

Zeszliście na dół w pośpiechu, choć gnom zdążył jeszcze pochwycić jakiś podłużny manel, chyba wałek, i rzucić nim w jednego z wchodzących, choć nie trafił. Może to i dobrze, jeszcze by to ich bardziej rozwścieczyło...
- Tam! Tam ktoś jest! - usłyszeliście piskliwy, i ani chybi kobiecy głos, nim wszyscy znaleźliście się w piwniczce. Srebrzanka zaś, mimo, iż szukała, to nijak czegoś takiego nie znalazła, choć nagle ją olśniło: przecież ma pochodnie ze sobą! Tymczasem tamci z góry jęli do Was się dobijać, słyszeliście też odgłosy stóp, dużej, dużej ilości stóp i butów nad wami. Usłyszeliście też głos, mówiący nic innego, jak:
- Ludzie! Uspokójcie się! Ty też się uspokój, babo cholerna! I ty, zawszony dziadu! Nie widzicie, czego narobiliście?! Więcej szkód, niż jakby była tu cała armia nieumarłych! - widać nie tylko wy mieliście trochę oleju w głowie... Gorzej, że zaraz go uciszono. Jednak jego słowa nie były na darmo: oto usłyszeliście, jak kilka osób mruczy coś pod nosem, jakby się wahało. Powoli zaczęła nastawać tam cisza...

Iben - 2011-05-14 13:03:22

Serce wali mi niczym młot, ocieram pot z czoła. Może nareszcie... Ktoś rozsądny. Uch, byleby tylko się udało. Staram się oddychać możliwie jak najciszej, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Stanie cicho w ciemnej malutkiej piwniczce. Ach, wspomnienia...

Rastu - 2011-05-14 15:35:39

Siadłem sobie cicho gdzieś przy ścianie, nie odzywając się ni słowem. He, ostatni raz tak się chowałem, kiedy chciałem, no... nieważne.

Dragenor - 2011-05-14 17:19:17

Rastu/Ibek:

Nie odzywaliście się, stojąc czy siedząc, i słuchaliście, co ludzie na górze mają tam do powiedzenia.
- Właśnie, po co te nerwy? - odezwał się jakiś inny, choć niemniej męski od poprzedniego głos... I to przekonało ludzi, że nie ma co panikować. Że nie tędy droga. I już się wydawało, że to po wszystkim. I już. Niestety... krzyki wróciły. Krzyki wróciły, i to pełną parą:
- Truuup! Trup jest w karczmie, ludzie, ratuj się kto może! - powiedział ten sam głos, który ich wszystkich przed chwilą uspokajał.
- Aaaa! Ona... Nie, to nie może być prawda! - wydarła się jakaś kobieta, a wraz z nią cały tłum. I zaczęło się, znowu. Ale teraz to już chyba naprawdę...

Iben - 2011-05-14 18:28:55

Co?! Nie, to chyba niemożliwe... tak. Podobnie jak niemożliwa była eksplozja przy użyciu czterech ogniw magmowych... ech, nieważne. Kusi mnie jak cholera, żeby wyskoczyć i sprawdzić, co tam znowu zobaczyli, ale... tym razem jednak rozsądek zwyciężył.
-Zostańcie, gdzie jesteście.- Mówię do reszty spokojnie na tyle, na ile pozwala mi mój drżący głos... Mimo wszystko się boję.

Dragenor - 2011-05-14 18:34:14

I wtedy to poczułeś, tan ledwie wyczuwalny przeciąg, dochodzący gdzieś jakby zza Ciebie... Czyżby była to szansa na ucieczkę z tego miejsca?

Iben - 2011-05-14 20:20:53

Cóż to? Szybko się odwracam i badam ścianę, w której dobiegł przeciąg.

Dragenor - 2011-05-14 20:56:57

A były w niej drzwi. Chyba. Nie, na pewno. Teraz je wyczułeś, wybadawszy ową ścianę. Zaś z góry dobiegały niezbyt miłe odgłosy. Wydawało się, że były w nich także krzyki mordowanych. Co gorsza, klapa do piwniczki, której nikt dotąd w ogóle nie pilnował, jęła się powoli uchylać, wpuszczając do jej wnętrza coraz więcej światła...

Iben - 2011-05-14 22:44:50

Na srebrną zastawę Eufelii! Fortuna nie opuszcza bystrych!
-Chodźcie tu, wszyscy.- Mówię, po czym staram się otworzyć drzwi i zaraz do nich wejść. Starając się nie myśleć o tym, co się dzieje na górze, badam pomieszczenie, w którym się znalazłem.

Shiala - 2011-05-14 22:44:52

Skrzypiący dźwięk i nikła stróżka światła padająca z nagła na zaciemnioną piwnicę, podziałały jak impuls. Shiala zerwała się z miejsca i rzuciła w stronę klapy, łapiąc oburącz za jej kółko.
- Rastu pochodnia. Blokujcie, czymkolwiek! - wycedziła przez zaciśnięte zęby, z całej siły przytrzymując drzwiczki.

Rastu - 2011-05-15 05:15:01

-Czekaj, daj mi to. On chyba znalazł wyjście, biegnij no tam, ja tu jeszcze chwilę poblokuję tą klapę. Pochodnię dobrą marnować, phi! - rzekłem z uśmiechem i wstałem powoli. Nie spiesząc się podszedłem do Shiali i przejąłem od niej kółko. Zaparłem się podeszwami butów i tak jakby zawisnąłem na klapie, czekając na jakiś znak, kiedy będę mógł już ruszyć za niedoszłymi tawariszczami.

Dragenor - 2011-05-15 07:04:00

Wszyscy:

Vardok i Srebrzanka ruszyli w stronę wyjścia, jednak miast w kolejnym pomieszczeniu znaleźli się... na dworze, w chłodzie i świetle zwykłego, nie skażonego już żadną burzą poranka. Rastu tymczasem nadal stał przy klapie, którą z trudem, ale jednak utrzymał. Gorzej, że widoki, jakie widział tam, na górze, gdy klapa podnosiła się choćby tylko na chwilę, nie należały do najprzyjemniejszych. Można by rzec, że krew lała się tam strumieniami, i to wcale nie byłoby żadne przekłamanie... Gorzej, że w pewnym momencie klapa podskoczyła, i pozostała tak, na wpół otworzona, gdyż przyblokowana została przez... ludzką rękę. On zaś został doszczętnie obryzgany krwią, głównie po rękach i twarzy, z trudem powstrzymując się od wiadomej reakcji... Za nim gnom znalazł właśnie wyjście. Kto wie, co by było, gdyby nie on i nie jego ingerencja...

Iben:

Otrzymujesz nową rangę (spostrzegawczości):
-Bystrzak (+1 przy testach spostrzegawczości)

Iben - 2011-05-15 15:40:28

Coś takiego... Jednak się udało! Ha! W mig sobie jednak przypominam, że nie wszystkim...
-Niziole, chodź tu!- Krzyczę, wracając do piwniczki, wyglądając, co go powstrzymuje od ucieczki. Ten dzień robi się coraz bardziej zagmatwany... cóż.

Shiala - 2011-05-15 16:33:09

Zmrużyła oczy, gdy tylko znalazła się na zewnątrz. Bezchmurne niebo i światło poranka były ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewała. Odwróciła twarz, by zobaczyć jak sobie radzą towarzysze.

Rastu - 2011-05-15 16:54:05

-No, już zaczynało mi się tu nudzić! - odkrzyknąłem i wypchnąłem szybko rękę po czym zatrzasnąłem klapę jak najmocniej mogłem. Puściłem się jak najszybszym sprintem w kierunku drzwi, za którymi stali już Vardok i Shiala. Kiedy znajdę się za drzwiami, ciągnę na zewnątrz z powrotem Vardoka i zatrzaskuję je, oglądając dookoła czy nie ma czym ich podeprzeć.

Rkendor - 2011-05-16 14:10:21

Rastu: Z trudem wypchnąłeś krwawiącą łapę, a klapa zatrzasnęła się wtedy sama. Upadłeś na ziemię, i puściłeś się sprintem wśród ciemności, kierując się ku sączącej się ze ściany strudze światła.

Wszyscy:
Blade słońce majaczyło gdzieś tam, pomiędzy dachami. Otaczał was mokry, oślizgły świat, któremu burza nadała nowe, wymyślone przez siebie barwy. Na swych twarzach odczuwaliście tchnienie chłodnego powietrza. Tu i tam powstawały lekkie i delikatne mgły, starające się przesłonić krajobraz zniszczenia.
Znajdowaliście się na skraju wąskiej, brukowanej uliczki, po której walała się właśnie biała, płócienna płachta. Wielkie kałuże utworzyły wśród błyszczących kamieni jeziora i oceany, w których taplały się jakieś odpady niczym zatopione okręty. Z drugiej strony uliczki spoglądał na was smutno rząd obdartych mieszczańskich kamieniczek. Ich dachy zostały wręcz porozdzierane, w oknach sterczały tylko resztki szyb. W jednym budynku ktoś lub coś wyłamało drzwi, w innym wichura naderwała metalowy balkonik, obecnie zwisający smętnie nad ziemią. Gdzieś z daleka, daleka, z prawej strony, dochodził odgłos galopu. Czyżby jacyś samotni wędrowcy znajdowali się nie daleko? Nagle, z piwnicy wypadł Rastu, który szybko zatrzasnął za sobą drzwi. Jednocześnie hałasy w karczmie zaczęły cichnąć. Krzyki przeradzały się w jęki, szybko zagłuszone przez huk. Dach jednego z domostw znajdujących się po waszej lewej stronie, zawalił się wprost na ulicę.

Iben - 2011-05-16 21:37:43

Odwracam się, obrzucając wzrokiem budynek który opuściłem. Tam rozpętała się właściwa burza..., z której to się wydostałem. Powinienem się cieszyć..., ale coś mi się tu cholera nie zgadza.
-Co te stwory robiły w środku miasta, w jednej z lepszych karczm? Gdzie straż, krzyki, alarm?- Kręcę głową.
-W każdym razie, wyszliśmy. Co teraz?- Spoglądam na ich oboje. Nizioł, mieszczanka... i gnom. Cóż za ironia, przetrwali najmniejsi i mogłoby się zdawać, najsłabsi. Ha! Zawsze uważałem, że bardziej się opłaca ćwiczenie mięśni w łepetynie, niż w łapie.

Rastu - 2011-05-17 05:14:23

(Ybciuuu, ja jeszcze tam nie dobiegłem, według Rkendora)

Zacząłem wyciągać moje niziołcze nogi jak najdalej mogłem. Z tymi skurwielami żartów nie ma...

Shiala - 2011-05-17 10:42:23

Gdy już wszyscy troje znaleźli się na zewnątrz, rozejrzała się uważnie po okolicy, jak gdyby szacując straty poniesione podczas tego zdarzenia.
- Ta burza... - zamilkła na moment, pocierając kciukiem skroń. - To wszystko wygląda co najmniej dziwnie. - mruknęła w końcu.
- Prawdę mówiąc nie mam pojęcia. - odpowiedziała na pytanie zadane przez Vardoka. Była wyraźnie niezdecydowana, choć zazwyczaj nie wahała się w podejmowaniu decyzji.

Rkendor - 2011-05-17 19:19:29

Iben: Budynek stał wyniośle i milcząco na swym miejscu. Od tej strony niewiele było okien w jego ścianach, a jak już, to tylko niewielkie i wąskie. Jedyne dźwięki, jakie rozlegały się teraz w karczmie, to łomot i pojedyncze krzyki. Ich źródło znajdowało się gdzieś wyżej, niż wcześniej. Poza tym panowała cisza, chociaż można było mieć wrażenie, że mgła niesie w to miejsce niewyraźny szum... gwar? Wciąż było słychać odległy tętent.

Rastu: Nie tyko ze skurwielami. Zaaferowany niebezpieczeństwem poślizgnąłeś się na śliskim bruku. Niewiele brakowało, a upadłbyś wprost w gromadkę mętnych kałuż. Zagwarantowałbyś sobie pieruńsko zimną kąpiel, wśród ostrych, spękanych w tym miejscu kamieni. Wogóle, odór jakowyś niemiły bił od strony tych kałuż, tak, jakby zatopiły w sobie czyjeś odchody.

Shaila: Straty były duże, co najlepiej widać było po zdewastowanych domach. Nie znalazłby się żaden, który nie doznałby jakiejś szkody. Tam wybita szyba, tu uszkodzony dach, a wszystko wciąż ociekające wodą. Wichura bezlitośnie potraktowała to miasto. Rozglądając się bacznie, dojrzałaś po prawej stronie jakieś dwie, niskie istoty, stojące przed jednym z domostw. Dzieliła cię od nich odległość kilkudziesięciu sążni, nie można więc było stwierdzić, jakiej rasy przedstawicielami są ci zabłąkani. Tumany mgły nie pozwalały nawet określić koloru ich szat.

Iben - 2011-05-17 19:39:13

("Nagle, z piwnicy wypadł niziołek, który szybko zatrzasnął za sobą drzwi"
To nizioł jest z nami czy nie? Bo trochę się pogubiłem...)
Jak po udanym szturmie... skąd tu się tylu ich wzięło? Nawet gdyby wszyscy mieszkańcy cmentarzy się zerwali, do czegoś takiego by nie doprowadzili. Ktoś ich tu wpuścił? Uch, mogę tylko dociekać. Nie ma co, przylazłem tu w ciekawy dzień.
-Możemy zrobić dwie rzeczy. Zwiać z tego miasta i to tak, żeby się za nami kurzyło, albo poszukać jakiegoś... pewniejszego miejsca. Świątynia, garnizon straży?

Rkendor - 2011-05-18 09:14:50

( Tak, jest z wami. Poprawiłem tam teraz z niziołek na Rastu, żeby nie było już niedomówień.)

Rastu - 2011-05-20 11:15:26

Stanąłem gdzieś koło gnoma i elfki i oparłem ręce o kolana, ciężko sapiąc. Kiedy już odsapnąłem trochę, wpadł mi do głowy pewien pomysł:
-Słuchajcie, jeżeli umarli powstawali z grobów i wypadli na miasto, to jedynym miejscem gdzie ich nie ma, jest to, skąd przyszli. Cmentarz. Ale potrzebujemy broni, tylko skąd ją wziąć... czekajcie, wiem! Garnizon straży. Pójdziemy tam i grzecznie poprosimy o miecze czy coś innego, a w zamian pójdziemy pomóc w mieście. Wtedy, można będzie stąd zwiać, bo trupy zgniotą nas w tym całym Tiarrim

Dragenor - 2011-05-21 19:08:55

Wszyscy:

Rozmawialiście tak sobie całkiem beztrosko i na luzie, gdy nagle coś się ruszyło po prawej. Coś, co jeszcze na Was nie zwróciło uwagi, ale wyraźnie szło w Waszą stronę. Coś, co nie było jednak żadnym żywym trupem. To znaczy, było żywe. Ale nie był to trup. Zbrojny raczej. Odzian był w skórznię, w łapie dzierżył miecza, na plecach miał młot. Cały w krwi umazany, i ten wyraz twarzy... Widać, że znalazł się w sporym dlań szoku, który to szok zaraz rozładował, wyrzygując się do cna jakieś sześć kroków od Was. I wtedy Was zauważył, skrzywiwszy się wyraźnie...
- No, co tak sterczycie, hę? Hę?! Nuże, brać bronie w łapy, i na pomoc miastu zasuwać! Martwi z grobów wstali! Są wszędzie! Dosłownie wszędzie!

Za ucieczkę z karczemnego piekła (ale, jak to Czesi mawiają, "peklo ne zaceka" ;):
+10 PD!

Rastu - 2011-05-22 15:53:16

-To daj mi kurwa broń! Co, rzucę się na hordę z kozikiem w dłoni?- wybuchnąłem, co było i zdziwieniem nawet dla mnie. Jednak, to wszystko kumulowało się od rana. Problemy ze strażnikami przy bramie, bójka w karczmie, teraz te pierdolone trupy... Nie, za dużo jak na jeden dzień

Iben - 2011-05-22 17:44:29

-Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, panie, stanowimy raczej mało groźną grupę, ledwo żywi uszliśmy z tej karczmy. Oczywiście, jeśli trzeba, mogę komuś zrobić krzywdę, ale do tego środków trzeba.- Odpowiadam tuż po Rastu, dziwiąc się nieco. Zamiast kazać się nam gdzieś schować, gada jak do zbrojnych... aż tak jest źle?

Shiala - 2011-05-22 18:16:08

Utkwiła taksujące spojrzenie w sylwetce zbrojnego. Westchnęła krótko, starając się jednocześnie zrobić to bezgłośnie.
- Niziołek ma rację. - zwróciła się do zbrojnego. - Z takim młotem na plecach, albo mieczem w dłoni byłabym może nieco bardziej harda, a tak... - urwała, sięgając do schowanego w cholewie buta noża, którym następnie wykonała jakiś nieokreślony ruch w powietrzu. - ... z zamiłowaniem mogę im podłubać w zębach, jak już zdecydują się skonsumować jakąś moja kończynę. - zakończyła wywód urwanym mruknięciem.

Dragenor - 2011-05-23 17:24:38

Mężczyzna splunął i podrapał się po brodzie, jakby trawiąc to, co właśnie mu rzekliście. W końcu odpowiedział:
- No to chodź ta za mną, to i broń dostaniecie... - i odszedł powoli tam, skąd dopiero co przybył, już po paru krokach jednak przystając, aby dodać:
- Tylko szybko, bo więcej ja na was nie będę już czekał! I uwaga, trupy! - po czym kontynuował nieco szybciej swą wędrówkę, zanosząc się przy tym jakimś obłąkańczym śmiechem. Zdawało Wam się, że jeszcze wiele razy będzie Wam dane usłyszeć taki śmiech...

Iben - 2011-05-24 19:57:11

Przebiega mnie dreszcz, na sam dźwięk tego śmiechu. Przypominał mi nocne spacery do gnomiej gidlii inżynierów... nie, Hektorze, nie tym razem... Kręcę głową, po czym ruszam za strażnikiem. Broń ma wydać... Rozglądam się dokładnie na boki, wypatrując zagrożenia. Nie po to spędziłem trzy noce na trakcie, by teraz być rozszarpanym, o nie...

Rastu - 2011-05-25 16:30:13

-E, i pancerz jakiś by się przydał! - rzekłem, wyciągając nóż z cholewy buta. Szedłem za nim, niby wyluzowany, ale cały czas czujny. Taki Przyczajony Tygrys, czy coś. Oglądał się na boki, pogwizdując wesołą, znaną tylko sobie melodię. Powoli powracał nastrój... w mieście pełnym trupów. Ale, i tak po dostaniu broni i pancerza zmyje się stąd, byle jak najdalej... Może do Zielonych Wzgórz? O, to by było dobre!

Shiala - 2011-05-25 20:59:30

A Srebrzanka tymczasem myślała sobie podobnie jak Rastu, choć tamten rzecz jasna nie mógł o tym wiedzieć. Czekała jedynie na moment, w którym przysłowiowo dadzą jej broń do ręki, a potem zwinie się z tej cholernej, obleganej trupami dzielnicy. Marzyła jej się gorąca kąpiel w łaźniach, a po odpoczynku wędrówka. Gdzie? Może do Alarei? Tak, brzmi nieźle, byleby tylko wyrwać się stąd wreszcie, nie musieć oglądać zgliszczy spowodowanych nagłą, dziwną burzą. Westchnęła i kontynuowała marsz, a że udzielił jej się po chwili humor towarzystwa, także i ona poczęła nucić pod nosem cichą melodię.

Rkendor - 2011-05-26 18:50:37

- A co wam tak wesoło? Tu się nie ma z czego cieszyć. Wielka katastrofa dotknęła to miasto.
Żołdak wyrzekł zdenerwowany swe słowa, zaśmiał się obłąkańczo, po czym poprowadził was wgłąb miasta krętymi uliczkami.
- Żwawo, żwawo, trupy nie śpią! Dopóki nie dotrzemy do siedziby Straży miejskiej, trza mieć oczy dookoła głowy!
Mijaliście puste ulice, uszkodzone wichrem kamieniczki, rynsztoki, w którym ścieki płynęły rwąco niczym wielkie rzeki. Wojownik raz po raz rozglądał się na boki, uważnie obserwując otoczenie. W pewnym momencie zauważyliście przed sobą sporej wielkości plac. Tumany mgły pozwoliły wam dojrzeć tylko wozy, i upstrzone jaskrawymi kolorami stragany i namioty. Pośrodku targowiska znajdował się monument, z której zwisała mokra od deszczu, bezbarwna we mgle flaga Allandornu. W oparach majaczyły cienie, które mogła utworzyć gra światła. Wasz przewodnik zatrzymał się niezdecydowany.

Iben - 2011-05-26 19:17:02

Lekko przyspieszam kroku, starając się zrównać z przewodnikiem.
-One słyszą czy węszą? Bo patrzeć chyba nie mogą...- Szepczę, starając się wzrokiem przebić ten całun. To chyba nie trupy. Mam ochotę krzyknąć, jak najgłośniej, byleby sprawdzić, czy faktycznie tam coś jest. Nie. W każdej dreszczykowej opowieści krzykacza masakrują w pierwszej kolejności. No, może poza tymi z południa. Tam pierwsze padają kobiety...

Rastu - 2011-06-03 11:43:23

"Dobra... Jedyna droga tędy wiedzie... kurwa...". Niziołek zebrał się w sobie i rzekł:
-No, ciężkozbrojna piechota przodem. Ja z tyłu będę - mimo strachu,  przyjął beztroską minę i wyluzowaną postawę.

Shiala - 2011-06-11 16:11:35

Zatrzymała się, kierując uważne spojrzenie w stronę spowitego mgłą placu. "Do jasnej cholery... tego jeszcze brakowało... " - przemkneło jej przez myśl i poczuła jak wzdłuż linii kręgosłupa przebiega ją zimny, nieprzyjemny dreszcz. Cofnęła się o krok, wyzywająco spoglądając w stronę żołdaka, jakby oczekiwała, że ten wreszcie zdecyduje się na jakiś ruch.

Eluniar - 2011-06-12 09:59:20

Wasz "przewodnik" przełknął ślinę, popatrzył się na was, po czym dobywając miecza ruszył przed siebie.
- Naprzód, za mną!!! - Krzyknął z lekką paniką w głosie.
Zaczęliście słyszeć jakieś przerażające krzyki, lamenty i...śmiechy? To wszystko bardzo mocno na was oddziałowywało.

(Odpisałem już za Draga :) )

Rastu - 2011-06-22 19:18:34

-No, nie drzyj się tak bo przylezą i zeżrą nas, cholerniki pieprzone - mruknął nizioł do przewodnika. Zbyt długo już tu stali, a noc nie mijała. Szturchnął lekko jakby sparaliżowanych Shialę i Vardoka. To, co się działo było jakby nie mieszczące się w jego dużym, a juści, niziołczym mózgu. Zaraz też ruszył tuż za przewodnikiem.

Shiala - 2011-06-23 12:28:40

Zmotywowana nieco zachowaniem niziołka, ruszyła naprzód, wciąż jednak trzymając się z tyłu, jakby chcąc zachować poprzez to bezpieczny dystans. Była przygotowana na ewentualność, która zmusi ją do sięgnięcia w cholewę buta, po ukryty tam nóż, stanowiący w obecnej chwili jedyną namiastkę broni. Nieświadomie lub też celowo przyspieszyła, znajdując się teraz zaledwie o kilka kroków za Rastu. Być może jak to kobieta, liczyła po cichu na to, że w razie niefortunnego zbiegu okoliczności, jego sylwetka uchroni ją przez atakiem.

Iben - 2011-06-23 20:35:18

Moje ciało przeszywa dreszcz, jak tylko czuję na sobie palec nizioła. Zaraz jednak się opamiętuję i ruszam dalej, rzucając spojrzenia na boki.  Co ja tu robię? W jednym pieprzonym Tiarrim mogłem się spodziewać odrobiny spokoju... nie żebym go szukał. Zaczynam się zastanawiać, jak w razie napaści sobie poradzimy. Mamy tylko jeden miecz, reszta bezbronna. Chociaż... gnomie siekacze są najmocniejsze, rezultat wielopokoleniowego żarcia żarnego chleba. Tylko jakiś wylezie... zagryzę ścierwo. Tak. Pradziadek umiał wilka, ja mogę umarlaka!

Eluniar - 2011-06-25 11:18:18

Biegliście tak szybkim tempem, za przewodnikiem. Od czasu, do czasu jakiś martwiak zbliżał się do was, ale w pore udawało wam się uciec.
Mineło 15 chwil zanim udało wam się odczepić sie od tego plugastwa. Zauważyliście tymczasem sporą wieże, a chwile później, budynek straży miejskiej. Wokoło niej bylo pełno, żołnierzy, strażników i cywilów, proszących o pomoc. Wasz przewodnik wyminął wszystkich i ruszył do drzwi z napisem: "Magazyn Broni". Otworzył je, szybko popchnął was do środka i zamknął je od środka.
- Dobra, żółtodzioby! Nie mam pojęcia czemu wogóle was tu wziąłem, ale trudno. Gadać mi zaraz jaką chcecie broń i wypad mi stąd, chronić miasto! - Powiedział oschle przebiegając po was wzrokiem.

www.sghdelphi.pun.pl www.humanijapko.pun.pl www.vogelsang.pun.pl www.atom-scans.pun.pl www.transport.pun.pl