„Prze¿y³em w³asn± ¶mieræ. Spotka³em ¶mieræ. To by³o podczas wiosennej nocy, wraca³em z rodzin± z targu. Przeje¿d¿ali¶my przez las, nie¶wiadomi... wyskoczy³a z nienacka. ¦mieræ mnie ugryz³a, lecz ja j± odpêdzi³em, mia³em przy sobie wid³y. Obroni³em Felicjê i ma³ego Johana. Ale kiedy nadesz³a kolejna pe³nia... zrozumia³em. Sta³em siê ¶mierci±. Mam futro, k³y i miê¶nie, niczym bestia, ale nie jestem besti±. Widzê wiêcej, s³yszê wiêcej, czujê wiêcej, ka¿dej nocy. Jad³o nie ma ju¿ dla mnie smaku, s³oñce nie przynosi nadziei. Jest tylko jedno ¶wiat³o i jedno jedzenie. Ksiê¿yc i miêso. Taak. Nastêpnej nocy zabi³em m³ynarza Kenora. Jego serce by³o tak smaczne, jego wrzask by³ tak mi mi³y. Mo¿e tym w³a¶nie mia³em byæ? ¦mierci±? Rankiem nie rozumia³em, co siê sta³o, my¶la³em ¿e to sen. Spêdzi³em tak ostatni dzieñ jako cz³owiek. Nastêpn± noc spêdzi³em z Felicj±, jej poca³unki s± takie s³odkie, objêcie tak ciep³e... Lecz wtedy przemieni³em siê. Ona tego nie zrozumia³a, wrzeszcza³a, wyzywa³a od potworów. Wiêc j± zabi³em. Rozp³ata³em jej gard³o, ¿u³em jej miêso, tej samej nocy. Czujesz do mnie odrazê? Taak... wtedy te¿ czu³em. Jednak by³em zbyt g³odny, tak g³odny... Jedna kobieta nie zaspokoi³a mojego g³odu. Johan znalaz³ mnie, jak koñczy³em ucztê. P³aka³, g³upi, ma³y. Stara³am siê go pocieszyæ, ale on dalej p³aka³. P³aka³ tak g³o¶no kiedy rozrywa³em mu czaszkê. Ale ucich³. Zrozumia³, ¿e musi byæ moim po¿ywieniem. Kiedy nasta³ poranek, wci±¿ mia³em w ustach krew mojej ¿ony i mojego dziecka. P³aka³em, wrzeszcza³em. Uciek³em do lasu, wpada³em na drzewa, kaleczy³em nogi o ska³y. Nie wiem, jak d³ugo chodzi³em w ob³êdzie, ale wiedzia³em, ¿e muszê i¶æ. Tak by³o a¿ do zmroku. Wtedy, spo¶ród zimnych ska³ i ¶wiat³a ksiê¿yca, znów go spotka³em. By³ tak samo przera¿aj±cy jak wtedy. Ale ja ju¿ by³em ju¿ inny, silniejszy. Rzuci³em siê, chwyci³em go za gard³o... i zmia¿d¿y³em. By³ stary, teraz to wiem. Ale zrobi³em to. Pokona³em sam± ¶mieræ. Jego miêso by³o obrzydliwe, stare, lecz by³em g³odny, taak. Wróci³em do wioski, tej samej nocy. Miejscowi zd±¿yli ju¿ dowiedzieæ siê o mnie, czekali z zardzewia³ymi kosami i drewnianymi wid³ami, ¿a³o¶ni... Zabi³em ich wszystkich. Nastêpnego ranka ciek³a mi krew z setki ran, lecz ja sta³em ¿ywy, w¶ród ogryzionych cia³. Zrozumia³em, czym jestem. Tak ¿yjê do dzi¶. Bogowie ci sprzyjaj±, dzi¶ ju¿ zaspokoi³em g³ód. Taak. Kiedy¶ wystarczy³ jeden cz³owiek. Teraz muszê dziesiêciu, albo tyle¿ saren. Ju¿ jad³em, masz szczê¶cie... id¼. Id¼ i opowiedz wszystkim o swoim spotkaniu ze ¶mierci±.” - Fragment z „Dzienników Sahora Odkrywcy”
Istnieje wiele teorii traktuj±cych o naturze likantropii - mutacja, przekleñstwo, choroba. Zapisanie ich wszystkich to materia³ na niejedn± ksiêgê, ja jednak skupiê siê na czym¶ innym. Uczeni napisali jedn±, ogólnie akceptowaln± teoriê na temat powstawania likantropów. Cz³owiek musi zostaæ ugryziony przez kogo¶ cierpi±cego na te wynaturzenie. Nastêpnej nocy uk±szony zaznaje odwracalnej - jeszcze - mutacji cia³a. Je¶li podczas niej po¿re ludzkie miêso, likantropia siê utrwala. Rozró¿niamy wiele ich typów - wilko³aki, dziko³aki, nied¼wiedzio³aki... ³±cz± w sobie cechy jednego z zwierz±t, najczê¶ciej futro, uzêbienie i kszta³t pyska, czasem jeszcze nogi i ³apy. Reszta nale¿y do cz³owieka, chocia¿ znacznie zwiêksza siê tkanka miê¶niowa” - Wyk³ady doktora Halsteina
„Gadaj±, ¿e likantropy to duchy, przybywaj±ce wraz z pe³ni± ksiê¿yca... Bzdury. Sk±d wiem? Polujê na nie od dwudziestu lat, u¶mierci³em ich wiêcej, ni¿ palców u nóg i r±k Twoich, twej babki, ojca i matki. Zabija je ka¿da stal, lecz najbardziej interesuj±ce rezultaty osi±ga siê ze srebrem. Och, musia³by¶ us³yszeæ skowyt bestii godzonej przez srebrn± kulê, to, jak zwija siê z bólu, zanim ode¶lê j± w otch³añ... Okrutny? Ja? Przejd¼ siê milê na po³udnie, chyba zastaniesz tam jeszcze ko¶ci tych, którzy byli na tyle g³upi, by odrzuciæ moj± pomoc i na tyle s³abi, by nie potrafiæ siê przed tym obroniæ... Ja tylko zabijam to, co zabija innych, rozumiemy siê?” - Rozmowa z ³owca nagród Oelkiem - zapis skryby Mondana.
„Fascynuj±ce stworzenia, dzikie, mordercze i wiecznie g³odne. Zabójcze, prawda, lecz ¿adna istota nie osi±gnê³a tak doskona³ej modyfikalno¶ci cia³a i to jeszcze odwracalnej. Wyobra¼ sobie, co by by³o, gdyby¶my mogli to kontrolowaæ...” – Adept magii Calderis „O mutacjach i mutantach”
Oto, czym bêdzie dla nas likantropia:
+3 do trudno¶ci zabicia, obra¿eñ i przy testach krzepy
-nasza przemiana nastêpuje niezale¿nie od woli, w ¶wietle ksiê¿yca, za¶ podczas pe³ni stajemy siê jeszcze bardziej agresywni
-trudniej nam bêdzie nawi±zaæ kontakt z innymi, cechowaæ nas te¿ bêd± ró¿ne dziwne, charakterystyczne bardziej dla zwierz±t ni¿ humanoidów zachowania, mo¿e siê te¿ zdarzyæ, ¿e gdy kto¶ rozpozna w nas likantropa, zaatakuje
-wieczny g³ód - nasza postaæ, gdy nie przemieniona, musi je¶æ wiêcej, ni¿ dotychczas, szybciej wpada te¿ w g³ód, za¶ podczas przemiany, gdy tylko zauwa¿y siê jak±¶ istotê, wykonuje siê rzut na si³ê woli o wybranym stopniu trudno¶ci na to, czy jej instynktownie nie zaatakuje
-srebro staje siê dla nas zabójcze, zarówno w czasie, jak i poza przemian±, dlatego obra¿enia zadane nam jak±¶ srebrn± broni± posiadaj± mno¿nik x3
-widzimy odt±d doskonale w ciemno¶ciach
-zmiany na ciele i duchu (poza przemian±, gdy¿ podczas niej przemieniamy siê w pó³ cz³owieka, pó³ zwierzê, takie, do jakiego upodabnia³ siê likantrop, który nas ugryz³): upodabniamy siê z czasem do zwierzêcia, w które przemieniamy siê w nocy, coraz bardziej i bardziej, aby w koñcu, po latach, ca³kowicie siê nim staæ, nim, czyli oszala³±, kieruj±c± siê wy³±cznie swym instynktem besti±, która prêdzej czy pó¼niej straci resztki swojego cz³owieczeñstwa (zmiany te tycz± siê równie¿ charakteru: w nim równie¿ upodabniamy siê do owego zwierzêcia)
-nie istniej± ¿adne klany likantropów, tak, jak to jest w przypadku wampirów, a wiêkszo¶æ z nich to samotnicy, czasem podró¿uj±cy te¿ w parach lub w niewielkich 3, 4 osobowych grupach, zwanych "stadami"
Wa¿ne: likantropem mo¿na siê staæ dopiero PO rozpoczêciu gry!
Offline