Najpodlejsze chyba miejsce w całej Dzielnicy, cieszącej się w niej nie za dobrą sławą, choć tutejsze siostry robią co i jak mogą, żeby utrzymać swych chorych przy zdrowiu i życiu. Z zewnątrz ponura i brudna kamienica, w środku wygląda niewiele z resztą lepiej. Podobno krzyki, słyszalne już z ulicy, dochodzą nie inaczej, a z tamtejszych ciemnic, w których trzyma się głównie chorych mniej na ciele, a bardziej na umyśle czy duchu. Do tej założonej przez siostrę Magdalenę z tutejszego zakonu placówki prowadzi niedługa, i dość niedokładnie wyżwirowana ścieżynka, skryta za dużą, skrzypiącą i przede wszystkim zardzewiałą jak cholera bramą, przez którą co i rusz przedziera się wóz-trupiarka, spiesząc się do nowych "klientów". Jest tu jeszcze niewielki ogród, otaczający przytułek, po którym od czasu do czasu przechadzają się chorzy, choć, oczywiście, z opiekunami. Paskudne miejsce...
Offline