Age of Decay

Lokal nie przedstawia³ siê najlepiej. By³ obskurny i brudny. No i ciemny, pali³o siê ledwie kilka pochodni, które, jak zauwa¿y³eœ, zosta³y zaczepione w rogach sali. P³omienie igra³y po kamiennych œcianach, tworz¹c osobliwy klimat. Tylko dwie okiennice znajdowa³y siê w tym pomieszczeniu. WidaÌ przez nie by³o granatowe niebo, usiane gwiazdami. W k¹cie sali siedzia³a, czy raczej spa³a, kompanija krasnoludów, których zachryp³e chrapanie rozlega³o siê po ca³ym lokalu. Dooko³a nich le¿a³a masa kufli, pot³uczonych szklanic i flaszek. Stó³, przy którym siê znajdowali, b³yszcza³ siê, najprawdopodobniej bêd¹c oblepiony jakimœ trunkiem. Wbity by³ weù co najmniej tuzin toporów i kordelasów.
W innym kÂącie sali jakiÂś samotny czÂłek popijaÂł sobie coÂś z poczerniaÂłego kufla. Nie dojrzaÂłeÂś innych goÂści.Powoli zbliÂżaÂłeÂś siĂŞ do lady, omijajÂąc resztki krzeseÂł, jakie walaÂły siĂŞ po podÂłodze. Pewno odbyÂła siĂŞ tu jakaÂś burda...
Po jakiejÂś chwili zza kontuaru wyszedÂł karczmarz, ubrany w poplamiony fartuch. Nie przypatrywaÂł Ci siĂŞ zbytnio.
- SÂłyszaÂłem, Âże piwa chcecie? Ale jakiego - szczurza twarz oberÂżysty rozciÂągnĂŞÂła siĂŞ w przebiegÂłym uÂśmiechu - mocne czy sÂłabe? DuÂżo chmielu? MaÂło? GatunkĂłw jest wiele...

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-02 18:44:23)

Ober¿ysta pocz¹³ coœ grzebaÌ ko³o lady, po czym kiwaj¹c g³ow¹ znikn¹³ za jakimiœ bocznymi drzwiami.
MinĂŞÂła chwila, a wrĂłciÂł, taszczÂąc jakiÂś antaÂłek. Gdy doszedÂł do lady, postawiÂł go na niej.
Wci¹¿ milcz¹c, karczmarz wyci¹gn¹³ przepaœcisty kufel, acz z lekko naderwanym uchwytem.
Nastêpnie zacz¹³ przelewaÌ zawartoœÌ beczu³ki do owego kufla.
Nie trwaÂło to dÂługo. MinĂŞÂło trochĂŞ mgnieĂą i juÂż trunek zostaÂł Ci podany.
- Jak pan sobie zaÂżyczyÂł. Akurat miaÂłem takie, ktĂłre pasowaÂło do tych wymagaĂą - zarechotaÂł.
- Sensacje? - zaÂśmiaÂł siĂŞ ponuro oberÂżysta, gdy usÂłyszaÂł twoje pytanie -  oczywiÂście. ChoĂŚby takie, Âże byÂła tu przed klepsydrÂą bijatyka - rzekÂł wskazujÂąc na porozwalane krzesÂła - kilka klepsydr by nie starczyÂło, by to doprowadziĂŚ do Âładu. Szczurza twarz Twojego rozmĂłwcy poczĂŞÂła siĂŞ krzywiĂŚ.
Jednoczeœnie jeden z krasnali zbudzi³ siê, i zakrzykn¹³ za³amanym g³osem:
- Rabuj¹! Pal¹! Burdel niszcz¹! Na pohybel! HIC! - po czym krasnal zakoùczy³ sw¹ wypowiedŸ atakiem czkawki. Chwilê zapatrzy³ siê têpo w œcianê, po czym jego g³owa opad³a, uderzaj¹c mocno w stó³, i doszczêtnie rozbijaj¹c ostatni¹ flaszkê, jaka siê na owym stole osta³a.
- Taa - rzekÂł karczmarz wpatrujÂąc siĂŞ w zapitych.
- Ploty, sensacje... Zlecenia? - zapytaÂł znĂłw, po czym spojrzaÂł w TwojÂą twarz.
I aÂż go cofnĂŞÂło.
W sali ciemno doœÌ by³o, tote¿ dopiero teraz zorientowa³ siê, z której rasy przedstawicielem rozmawia.
ZapadÂła niezrĂŞczna cisza, przerywana pochrapywaniami krzatĂłw.

( Ten tekst pisany kursyw¹, to Twoje myœli? Jeœli tak, to proszê, byœ obiera³ je w cudzys³ów. By wygl¹da³o to tak: "Przyk³adowy tekst" . To taka niepisana zasada ;) )

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-02 21:01:07)

Piwo zacne byÂło, mimo tego, Âże pochodziÂło z niechlujnego lokalu.

- Nic... - rzekÂł, starajÂąc siĂŞ zachowaĂŚ kamiennÂą twarz, po czym dodaÂł - waĂŚpan zamawiasz coÂś jeszcze?
- karczmarz sprawiaÂł wraÂżenie, jakby miaÂł zamiar szybko siĂŞ stÂąd ewakuowaĂŚ.
- Zlecenia? Jakie zlecenia. Ja tu nie mam ¿adnych zleceù. A po poza tym, to nie znam was - ober¿ysta pocz¹³ nerwowo wodziÌ oczyma, od lewej do prawej.
Nagle rozlegÂł siĂŞ gÂłoÂśny rumor.
KÂątem oka zobaczyÂłeÂś, Âże pijÂący w kÂącie czÂłeczyna opadÂł wraz z krzesÂłem na podÂłogĂŞ.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 12:18:05)

Karczmarz nie odpowiedzia³, tylko usilnie pocz¹³ wpatrywaÌ siê w jakiœ obiekt znajduj¹cy siê za Tob¹.
- Heej! Kolego! Kim ty kurwa jesteÂś!? - nagle usÂłyszaÂłeÂś za sobÂą przepity i zachrypniĂŞty gÂłos.

OdwracajÂąc siĂŞ ujrzaÂłeÂś nie jednego pijaka, ale dwĂłch.
Tu¿ za tob¹ przystan¹³ lekko zataczaj¹cy siê, brodaty i barczysty cz³owiek, a obok niego sapa³ niski krasnolud, o nie zdrowym wyrazie twarzy.
CuchnĂŞÂło od nich alkoholem na kilka mil.
- Heej! To wy! Nie Âścierpimy tu takich jak wy! - zakrzyczaÂł czÂłowiek tym samym gÂłosem co wczeÂśniej.
- Hic... gospodarzu... Âładnych tu goÂści goÂścicie... hic  - rzekÂł krasnolud do oberÂżysty, rzucajÂąc w niego nogÂą od jakiegoÂś krzesÂła, po czym popatrzyÂł siĂŞ na Ciebie wrogo - Ja juÂżci... hic!... juÂż wam Âłomot spuszczony... hic!... pomiotom, znowu wrĂłciliÂście?
- Borin... ukrĂŞcamy kark? - rzekÂł barczysty pijak do mniejszego, potrzÂąsajÂąc nim jednoczeÂśnie.
Nagle zauwaÂżyÂłeÂś, Âże w Âścianie, ukryte przed ÂświatÂłem pochodni, znajdowaÂły siĂŞ wÂąskie drzwiczki, teraz otwarte na oÂścieÂż.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 13:06:02)

RzuciÂłeÂś siĂŞ w stronĂŞ drzwiczek.
KÂątem oka zauwaÂżyÂłeÂś, jak podpity czÂłowiek dobywa jakiegoÂś wielkiego, pordzewiaÂłego brzeszczota.
PrzesadzajÂąc ÂśpiÂącego na podÂłodze pijaka i zalegajÂące tu i Ăłwdzie odpadki, dopadÂłeÂś wreszcie do drzwiczek.
Ujrza³eœ jakowyœ alkierz, poœrodku którego ustawiony by³ stó³, na którym zalega³y resztki kufli, miêsa i kawa³ki szk³a.
Zatrzasn¹³eœ drzwi za pomoc¹ rygla. Opilcy poczêli siê wœciekle dobijaÌ.
Wokó³ sto³u zaœ spa³o na pod³odze kilku biesiadników.
ÂŚciany tego pomieszczenia byÂły nieozdobione, kilka pochodni paliÂło siĂŞ na Âścianach.
Na drugim kraĂącu pomieszczenia ujrzaÂłeÂś okna, pod ktĂłrymi chrapaÂł w najlepsze jakiÂś nizioÂłek.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 14:13:40)

HaÂłasu nie narobiÂłeÂś zbytnio, za to od strony wyÂłamywanych drzwi donoÂśnie rozlegaÂły siĂŞ trzaski i uderzenia. JednakÂże Âżadna ze znajdujÂących siĂŞ w tym pomieszczeniu istot nawet siĂŞ nie poruszyÂła. Alkohol zrobiÂł swoje.
Dobieg³eœ wreszcie do okiennic. Nizio³ka zaœ odrzuci³eœ kopniakiem. Zdezorientowany biedaczysko pocz¹³ coœ tam niewyraŸnie mamrotaÌ i stêkaÌ. Spróbowa³eœ otworzyÌ jedno z okien. Zaskrzypia³o, ale siê nie otworzy³o.
CzyÂżby cholerstwo siĂŞ zacieÂło?

Drugie okno po krótkiej szamotaninie rozwar³o siê. Na zewn¹trz panowa³y ciemnoœci. Dziêki œwiat³u zawieszonych pochodni, uda³o Ci siê oceniÌ odleg³oœÌ od ziemi. Nie by³o tego wiele, ledwo kilka stóp.
Tymczasem brutalnie rozbudzony nizio³ek pocz¹³ pe³zn¹Ì w stronê sto³u, wci¹¿ mamrocz¹c coœ niewyraŸnie.
Wtem drzwi jêknê³y przeraŸliwie. W³aœnie odpad³a od nich deska. Widocznie nie by³y wykonane z mocnego drewna... Przez szerok¹ szparê wychynê³a gruba ³apa jednego z ochlaptusów i poczê³a macaÌ wewnêtrzn¹ czêœÌ drzwi.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 14:31:10)

Gdy odwrĂłciÂłeÂś siĂŞ, dojrzaÂłeÂś, jak jeden z owych siepaczy wÂłaÂśnie wymacaÂł rygiel. Jego wÂłochata Âłapa zaczĂŞÂła nim niemiÂłosiernie tarmosiĂŚ.
ZeskoczyÂłeÂś i upadÂłeÂś na ziemiĂŞ. ChrzĂŞst kamieni rozlegÂł siĂŞ wÂśrĂłd mroku nocy.
Nie musiaÂłeÂś szukaĂŚ ciemnego zauÂłka, wÂłaÂśnie siĂŞ w takowym znalazÂłeÂś.
Za tobÂą Âściana karczmy, przed tobÂą jakiÂś mur. OtaczaÂła CiĂŞ czerĂą, lecz jako Mroczny Elf widziaÂłeÂś w niej bardzo dobrze.
Po lewej stronie zauwaÂżyÂłeÂś ulicĂŞ, nieco jaÂśniejszÂą od otoczenia. Po prawej stronie zaÂś znajdowaÂły siĂŞ jakieÂś bryÂły. Paczki? Beczki? Trzebaby siĂŞ temu przyjrzeĂŚ, by okreÂśliĂŚ, co to byÂło.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 14:47:50)

ZorientowaÂłeÂś siĂŞ, Âże byÂł to wĂłz, zaÂładowany paczkami i baryÂłkami. ZatarasowaÂł on caÂły zauÂłek.
Tymczasem w karczemnym alkierzu rozlegÂły siĂŞ ryki.
Dobiegaj¹c do wozu, nagle potkn¹³eœ siê, zapewne o jakiegoœ œmiecia.
Znienacka wylÂądowaÂłeÂś na ziemi, na plecach.
Upadaj¹c, uda³o Ci siê unikn¹Ì przywalenia g³ow¹ w kamienie. Szczêœcie w nieszczêœciu...

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 15:02:28)

Przeturla³eœ siê, po czym zacz¹³eœ siê czo³gaÌ. Czu³eœ pod sob¹ wilgotn¹ ziemiê, wymieszan¹ z kamykami.
UdaÂło Ci siĂŞ wleŸÌ pod wĂłz. ZauwaÂżyÂłeÂś tedy, Âże jeden z pijakĂłw - krasnal -  wystawiÂł swÂą mordĂŞ przez okno. I to tak szczĂŞÂśliwie, Âże caÂły wyleciaÂł przez nie do zauÂłka. UpadÂł na pysk, wprost na grudĂŞ kamieni. PoruszyÂł siĂŞ, stĂŞkn¹³, jĂŞkn¹³ i zamilkÂł. Krzyki w karczmie wzmagaÂły siĂŞ tak, jakby caÂłe armie gÂłodnych cyklopĂłw poczĂŞÂły wyĂŚ. KÂątem oka zobaczyÂłeÂś, Âże za wozem znajdowaÂło siĂŞ coÂś w rodzaju maÂłego placu, wychodzÂącego ku kolejnej ulicy.
Przez szpary miĂŞdzy pakunkami, dojrzaÂłeÂś sÂączÂące siĂŞ ÂświatÂło ksiĂŞÂżyca. Blade i chorobliwe...

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 15:21:30)

WyczoÂłgaÂłeÂś siĂŞ spod wozu. ZnalazÂłeÂś siĂŞ po drugiej strony zauÂłka, odgrodzony od furiatĂłw mocnÂą i wysokÂą barierÂą.
Podnios³eœ siê i zacz¹³eœ grzebaÌ w paczkach. By³y mocno powi¹zane linami, musia³byœ wielki ha³as uczyniÌ, by je otworzyÌ.
BeczuÂłki zaÂś ciĂŞÂżkimi byÂły. CoÂś w nich przyjemnie chlupotaÂło...
PoczuÂłeÂś siĂŞ bezpiecznie, mimo, Âże w oberÂży jakby sto armat grzmiaÂło.
Zacz¹³eÂś teÂż odczuwaĂŚ piĂŞkno nocy. To chÂłodne, orzeÂźwiajÂące powietrze, rozgwieÂżdÂżone niebo z bladÂą tarczÂą ksiĂŞÂżyca... Te cienie? Cienie?  PoczĂŞÂło Ci siĂŞ zdawaĂŚ, Âże jakiÂś cieĂą wÂłaÂśnie przeleciaÂł po niebie.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-03 20:17:18)

Nie dojrzaÂłeÂś juÂż Âżadnego cienia. PojawiÂło siĂŞ i znikÂło...
Plac zaÂś byÂł pusty, ciemny i zapuszczony. LeÂżaÂło tu sporo pakunkĂłw, g³ównie porozdzieranych i porozwalanych. Pod jakimÂś murkiem tutejsi mieszkaĂący naprodukowali haÂłdĂŞ Âśmieci. Do jednego z  rogĂłw placu chyba przylegaÂła tylna Âściana karczmy. Reszta znajdujÂących siĂŞ tu budynkĂłw przedstawiaÂła siĂŞ o wiele gorzej. ByÂły to jakoweÂś rudery, nic dodaĂŚ, nic uj¹Ì. Przez szeroki wjazd widaĂŚ byÂło ulicĂŞ. Bruk chorobliwie odbijaÂł ksiĂŞÂżycowe ÂświatÂło.

W pakunkach zaœ nie by³o ju¿ nic. Od wszystkich bi³o obleœn¹, zatêch³¹ woni¹. Tak jakby le¿a³y tutaj od dawien dawna.
Nagle, w jednej z paczek coÂś zaszeleÂściÂło.
Niestety, by³y to jedynie skorupy porozbijanych naczyù. Jakaœ horda biedaków zapewne musia³a ju¿ tu buszowaÌ i wynieœÌ wszystko to, co przedstawia³o jak¹kolwiek wartoœÌ.
Wtem coÂś ÂłupnĂŞÂło od strony wozu.

WĂłz ponownie siĂŞ poruszyÂł.
Zza niego dobiegÂł CiĂŞ niewyraÂźny gÂłos.
- Hic... Jaa go przegonie... Jaaaa - aaa go znajdĂŞĂŞĂŞ... - nagle ponownie coÂś wyrÂżnĂŞÂło w wĂłz.
GÂłos ucichÂł.
DoszÂło do tego nowe wraÂżenie. CoÂś CiĂŞ obserwowaÂło. CzuÂłeÂś to. WÂłosy samoistnie zjeÂżyÂły Ci siĂŞ na gÂłowie, a pot wystÂąpiÂł na skĂłrĂŞ.
CoÂś tu jeszcze byÂło, skryte gdzieÂś w mroku nocy... a moÂże i nie.

Ostatnio edytowany przez Rkendor (2011-05-04 13:37:29)

Powolutku, po cichutku, opuÂściÂłeÂś ten plac, wychodzÂąc przez odrapany wjazd.
Od strony wozu tymczasem rozleg³ siê nowy ³omot, a zaraz po nim g³uche t¹pniêcie. Zdawa³o siê jednak, ¿e dŸwiêk pochodzi³ z o wiele dalszej czêœci zau³ka, ni¿ ta, w której pozostawiono furmankê. G³oœna awantura w karczmie poczê³a cichn¹Ì, im bardziej oddala³eœ siê od niej.
WyszedÂłeÂś wreszcie wprost na Âśrodek uliczki. UkazaÂł Ci siĂŞ tedy dziwaczny, oniryczny krajobraz.
Rozwalaj¹ce siê rudery przysiad³y niczym monstra po obu stronach ulicy, ³ypi¹c swymi cieniami na jej blady, œliski bruk. Tylny mur karczmy w mrokach zda³ siê wynios³¹, szar¹ ska³¹, wyniesion¹ jakby wœród oceanu zgliszcz.
... i ten smród, wydobywaj¹cy siê z pobliskiego rynsztoka... Œcieki groteskowo odbija³y bia³¹ tarczê, raz za razem przecinan¹ czarnym cieniem.
Niemi³e odczucia pocz¹³ potêgowaÌ wzmagaj¹cy siê wiatr, który hulaj¹c po ulicy tworzy³ osobliw¹ muzykê œwistów, jêków i skrzypieù. Zrobi³o siê zimno... a jakiœ grzmot ponuro odezwa³ siê gdzieœ za tob¹.

( ProszĂŞ, byĂŚ pisaÂł teraz w Psich budach: http://www.ageofdecay.pun.pl/viewtopic.php?id=108 )