Ciemne chmury zbierały się nad Tiarrim już od dłuższego czasu, jednak dopiero teraz niebiosa zapłakały. Ciężkie krople dudniły w dachy strzelistych wież, rozbijały się o bruk tiarrimskich ulic, i spływały rynsztokiem, by tam ostatecznie zmieszać się ze wszelkim gównem i szlamem, jaki się tam znajduje. Wydaje się, że miasto wymarło, bowiem ludzie pospiesznie chowali się pod dachy, wciskali chyłkiem pod ciasne stragany, a nawet pod wozy samych tragarzy. Jednak w pewnym ciemnym zaułku, jakich wiele w Dzielnicy Biedoty, jakby wbrew wszystkim zasadom zbierał się tłum...
- Morderstwo!!! Strzeżcie się, albowiem zło działa w Tiarrim! Oto nadchodzi kara za wasze grzechy, niewierni! - skandował z pasją jakiś fałszywy prorok. Zaraz jednak umilkł, gdy jakiś celnie rzucony kamień trafił go w skroń.
- Bogowie, ona nie żyje! - wrzeszczała jakaś kobieta.
- Śmierć, śmierć, śmierć winowajcy! - krzyczał tłum.
- Rozstąpić się! Macie natychmiast rozejść się do domów! - wołali strażnicy, widząc jednak, że to nie skutkuje, przeszli ze słów do czynów. Posypały się kopniaki, poleciały baty. Ktoś zaklął, ktoś krzyknął, ktoś z kolei przeklął czyjąś matkę, zaraz jednak tłum usłuchał i rozstąpił się, odsłaniając ten ów straszny widok: oto na ziemi leży ciało, chyba jakiejś kobiety. Z początku wydawałoby się, że jest nienaruszone, no, może poza sporym tatuażem na prawym jego ramieniu, przedstawiającym wschodzące słońce, symbol, który wydał wam się jakby skądś znajomy, jednak jeśli przyglądnąć się mu dłużej, można dostrzec na nim jakieś dziwne znaki, jakby runy, wyryte w skórze. Trudno stwierdzić, jaką śmiercią zginęła ofiara, nie wygląda to jednak na działanie zwykłego mordercy...
(Stoicie wszyscy na ulicy, jakieś trzydzieści stóp od miejsca zdarzenia. Jakiś lekarz właśnie przygląda się ciału, co chwilę notując coś w swoim dzienniku. Obok niego, po bokach, stoi dwóch strażników, odwróconych do was tyłem. Z okien kamienic co i rusz wyglądają ciekawscy, zaraz jednak płoszeni "palącym" wzrokiem strażników.)
(Wymagana liczba graczy: co najmniej dwóch)
Offline
Gość
"Cholera, znów pada" myślałem. "A pada pada, i dobrze" odpowiedział mi Ghast. "Zaraz zaraz, panie Mroczny, co się tam dzieje?" zapytał. "To chyba... morderstwo!" pisnął w ekstazie. Podszedłem bliżej, aby dokładniej przyjrzeć się całemu zdarzeniu.
//Wpis anulowany z powodu usunięcia konta tego użytkownika. Podpisano: Dragenor
Obieżyświat
,,Cholerny deszcz... żałoba jakaś w niebie, że tak często się pojawia?''
Chodził z takimi myślami struty po ulicach. Aż w końcu dojrzał ludzi śpiesznie odchodzących od złych strażników. Ale i też dojrzał... martwą kobietę.
,,Nareszcie coś interesującego! Muszę się temu bliżej przyjrzeć''
Zaczął podchodzić bliżej do miejsca zdarzenia. Ręce miał wzdłuż tułowia by nie drażnić jeszcze bliżej strażników. Próbował przyjrzeć się bliżej kobiecie, która już oddała swoje ostatnie tchnienie.
Offline
Bywalec
Srebrzanka nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie, co właściwie przygnało ją w to miejsce. Obawiała się iż była to wina denerwującego przeświadczenia, że nie powinna się tu znaleźć. Pewnym zdawał się być jedynie fakt, że tkwiła tu nieruchomo, z nieobecnym spojrzeniem, tylko z pozoru nieczułym na zaistniałą sytuację. Tak naprawdę już od dłuższego czasu analizowała ów zajście, starając się wyłapać jak najwięcej szczegółów związanych z procedurą oględzin trupa. Mogłaby teraz siedzieć w ciepłej karczmie, popijając grzane piwo, a zachciało jej się szlajać po ulicach biedoty, w poszukiwaniu tych cholernych "dreszczyków" emocji, które tak lubiła. Opatulona jedynie w lekko znoszony płaszcz z kapturem, przyjmowała na siebie kolejne krople deszczu, które niebo raczyło im dziś serwować aż w nadmiarze. Grzbietem dłoni odgarnęła z czoła mokre włosy. Obserwowała.
Offline
Administrator forum
Elf stał nie poruszony strasznym chaosem jaki zapanował. Miał na sobie swój przerobiony mundur i jak zwykle płaszcz ojca. Obserwował kobietę przez tłum. Następnie podszedł do niej i spojrzał na runy. W końcu był magiem...znał się na runach. Nagle wyczuł złą aurę. Spojrzał w stronę źródła i ujrzał mrocznego elfa(Craig). Czyżby to był on?
Offline
Craig:
Przyjrzałeś się ciału, i, choć byłeś odeń w pewnym oddaleniu, już w pierwszej chwili dostrzegłeś wspomniane wcześniej znaki, czy raczej je zidentyfikowałeś jako... coś bardzo, bardzo znajomego, coś, co na pewno wiąże się z Twoim kultem. Jeden chyba nawet znałeś: oznaczał on krew, a była to kropla wody, jakby osadzona na końcu jakiegoś ciernia, tego do końca nie wiedziałeś. Krew... to dziwne, że ofiara była jakby całkiem jej pozbawiona. O tak... musiałeś się zbliżyć, żeby to zobaczyć, ale wyglądało na to, że całkiem ją z niej wypompowano, zostawiając jedynie tą pustą, zasuszoną skorupę, które niegdyś była jej ciałem. Teraz właśnie przewracali ją na plecy, czyniąc to, jakby była lekka niczym zjawa...
Srebrzanka:
Trupa po chwili przewrócono na plecy, i właśnie to, czy raczej lekkość, z jaką to uczyniono, pozwoliła Ci stwierdzić, że wypompowano z niego chyba całą jego krew, co tylko potwierdzało jego bladość. Medyk zmarszczył brwi, czyniąc tak zapewne na widok kolejnych symboli, jakie znajdowały się na plecach ofiary, z których pewnie nic nie rozumiał. Usłyszałeś, jak powiedział coś do jakiegoś postawnego zbrojnego, zapewne kapitana tejże zgrai strażników, patrolującej uważnie całą okolicę. Coś, co brzmiało jak "To nie na moje siły, zrozumienie tego. Tu trzeba prawdziwego kapłana"...
Eluniar:
Zarówno kobieta, jak i Mroczny (w niczym jednak nie przypominający żadnego znanego Ci przedstawiciela tej rasy), przyglądali się teraz uważnie ciału. Tymczasem runy, które na nim się znajdowały, były Ci całkowicie nieznane, choć pewnie związane z jakimś mrocznym kultem.
Offline
Obieżyświat
,,Runy jakiegoś znanego mi kultu... ofiara wypompowana całkowicie z krwi. Cóż to za zaklęcie? Kto to mógł zrobić?''
Craig próbował podejść bliżej by przejrzeć się ciału. Nie robił tego za szybko, próbował to zrobić powoli i ostrożnie, by nie narażać się strażnikom.
Offline
Bywalec
Ponieważ w miejscu tym nagromadziło się chyba całe skupisko wyraźnie wyczuwalnej przez nią, negatywnej aury, sprawiło to iż z początku nie zwróciła uwagi na z wolna zbliżającą się w kierunku ciała postać mrocznego. Kątem oka dostrzegła także sylwetkę odzianego w mundur elfa. Obojgu przyglądała się przez moment, lecz po chwili na powrót zwróciła twarz w stronę miejsca zbrodni, czyniąc pierwsze, powolne kroki w tamtym kierunku.
Offline
Administrator forum
Widząc zbliżającego się mrocznego i kobietę, także udałem sie do zwłok. Byłem gotowy do działania, magią i mieczem.
Offline
Craig:
Udało Ci się, podkradłeś się do ciała niemal niezauważenie, w każdym razie żaden ze strażników nie zwrócił na Ciebie większej uwagi. Jednak zaraz potem ciało zostało przykryte białym całunem, i wniesione na jakiś wóz-trupiarkę, jaki wtoczył się tu w międzyczasie. Dobrze, że chociaż rozpoznałeś wreszcie te runy. Tak, one muszą być związane z Mrocznym Kultem, pewnie z którymś z demonów. Kto wie, co chcieli osiągnąć ci, którzy to zrobili?
Srebrzanka:
Podeszłaś o parę stóp bliżej, jednak wtedy na ulicę wtoczył się jakiś wóz, zasłaniając Ci widok. Dojrzałaś tylko, jak ciało zakryte zostaje białym całunem, i wniesione na tą trupiarkę, bo pewnie taka była jego rola, a lekarz uzgadnia coś z jego woźnicą, gestykulując przy tym wyraźnie. Strażnicy zaś kręcili się nerwowo w te i wewte, i wyraźnie się tutaj nudzili. No ale panowie, toż to służba nie drużba!
Eluniar:
Strażnik zauważył Cię, niestety, i odgonił smagnięciem bata, chwilę przed tym, jak drogę zajechał Ci jakiś rozklekotany wózek, pewnie na trupy, do którego wtaszczono okryte uprzednio całunem ciało kobiety, zaś lekarz uzgodnił coś z woźnicą, który zaraz potem odjechał, kierując się wyraźnie w stronę Dzielnicy Świątynnej. Pewnie do samej Świątyni Hairisa, stwierdziłeś.
Offline
Obieżyświat
,,A więc to tak... ale po co wysysali z kobiety całą krew? Musiałbym bliżej przyjrzeć się tej kobiecie... o tak, najlepiej krótka sekcja''
Craig po chwili wycofał się pod jakieś zacienione miejsce. Jednak nie spuszczał oka z wozu. Krzyżując ręce zaczął obserwować, którym kierunku zaczął jechać wóz z kobietą. Musiał dowiedzieć się, gdzie zostanie przewieziona...
Offline
Bywalec
Shiala właśnie zdała sobie sprawę, że ten cały incydent pomimo swojego iście negatywnego wydźwięku, wzbudził w niej jakiegoś rodzaju niezdrowe zainteresowanie. Zapragnęła dowiedzieć się czegoś więcej w tym temacie, przekonać się jakie stworzenie w tak bestialski sposób pozbawiło swoją ofiarę całych zapasów krwi i czemu zaatakowało, skoro reszta trupa zdawała się być nienaruszona. To musiał uczynić człowiek, choć z drugiej strony ciężko w takim wypadku przypisywać zbrodniarzowi jakiekolwiek ludzkie cechy. Śledziła oddalający się wóz ze zwłokami, jednocześnie podchodząc w stronę stojącego nieopodal elfa.
- To ciało, widziałeś je z bliska. Miało jakieś znaki, coś szczególnego przykuło Twoja uwagę? - zadała Eluniarowi pytanie, nie siląc się nawet na przedstawienie własnej osoby. - Te symbole na plecach, co one mogły znaczyć? - zadała kolejne pytanie, starając się jednocześnie zachować przy tym łagodny ton, choć głos miała nieco podenerwowany.
Ostatnio edytowany przez Shiala (2011-05-11 14:37:05)
Offline
Administrator forum
Obserwowałem wóz, kiedy podeszła do mnie jakaś osoba. Popatrzyłem się najgłębiej jak potrafię w oczy białowłosej kobiety i odpowiedziałem:
- To czarna magia...jeżeli chcesz wiedzieć coś więcej, to musisz dotrzymać mi tępa...sądzę że dasz rade - Po czym biegnę mniej więcej tuż za wozem. Nagle pomyślałem przecież, że nie mogę zwracać na siebie uwagi, więc trzymałem się ubocza i uliczek.
Offline
Craig:
Schowałeś się do niedużej, acz dającej dużo cienia wnęki, na końcu której dostrzegłeś jakieś schodki, a później także i drzwi, pewnie gdzieś na dół, do piwnic. To dziwne, ale biła stamtąd jakaś ledwie wyczuwalna, ale jednak wyraźnie zła aura... Strażnicy nie zwrócili na Ciebie żadnej uwagi, bo patrzyli się totalnie w inną stronę. Tymczasem ciało "odjechało" trupiarką w górę ulicy, mijając Cię o włos... Nie mogłeś jednak stwierdzić, gdzie konkretnie zdąża ten rozpadający się wózek, więc jedyne, co Ci pozostało, to albo rzucić całą sprawę w cholerę, albo po prostu podążyć za nim.
Shiala:
... - odpowiedział Ci elf w pośpiechu, po czym runął w pogoń za wozem, który właśnie was mijał.
Eluniar:
Ruszyłeś w pośpiechu za wozem, który podskakując na licznych wybojach i kilka razy niebezpiecznie skrzypiąc wtoczył się wreszcie na górę ulicy, po czym ostro skręcił w prawo. Aż dziw bierze, jak on mógł tak zapieprzać, przeto w zaprzęgu miał tylko dwie wyglądające jak siedem nieszczęść szkapy!
Offline
Obieżyświat
,,Nie ma co, muszę za tym wozem biec... inaczej nie dowiem się kto stoi za tym morderstwem''
Craig wyskoczył z ukrycia i zaczął biec... za elfem, który też właśnie za wozem wyciskał ile miał siły w płucach. Biegł wzdłuż ścian budynków jeśli tylko mógł by nie rzucać się w oczy. Starał się też w czasie tego ,,śledzenia'' wysnuć, gdzie ten wóz zmierzał...
Offline
Bywalec
Nie bardzo spodobała jej się perspektywa pogoni za wozem, ale cóż zrobić. Ciekawość wzięła górę i już po chwili Srebrzanka ruszyła biegiem za oddalającą się sylwetką Eluniara. Z całych sił starała się dotrzymać mu tempa.
Offline
Administrator forum
Biegłem dalej. "Coś za szybko jedzie ten wóz..." Jednakże nie przejmowałem się tym i utrzymywałem tempo. Upewniłem się jeszcze jak radzi sobie Białowłosa.
Offline
Craig:
Tak, teraz już wiedziałeś, ba, byłeś tego nawet pewien! Wóz jechał w stronę Dzielnicy Świątynnej... Gorzej, że owa dzielnica wzięła swą nazwę od stojącej tam Świątyni Hairisa, a nie sądziłeś, żeby czekało Cie tam jakieś miłe powitanie. Po tym, co niedawno spotkało Cię w karczmie trudno by się było dziwić, gdybyś został, choć tu na przykład, niezwłocznie spalony na stosie jako jakiś brudny demon, czy gorsza jeszcze szuja i kanalia. Wóz tymczasem toczył się dalej, mijając zawszone i brudne ulice Dzielnicy Biedoty, które jęły już powoli ustępować tym o wiele lepszym i schludniejszym, jakie znaleźć można było jedynie w Dzielnicy Kupców. Na razie pozostałeś niezauważonym przez mijanych przechodniów, ale to się może szybko zmienić...
Eluniar:
Białowłosa radziła sobie całkiem nieźle, rzekłbyś, deptała Ci po piętach. Mijałeś kolejne, ponure budy, z których okien wyglądały na Was wychudzone twarze ich wiecznie smutnych mieszkańców, dla których zbrodnia i morderstwo, które teraz wydało Wam się czymś niezwykłym, były chyba codziennością, by w końcu dotrzeć za wozem do Dzielnicy Kupieckiej, której gwałtowny kontrast od razu dał Ci się odczuć. Te wszystkie zapachy, kolory, barwy, przepych, bogactwo, ci weseli, wiecznie pogodni ludzie, krążący między kolejnymi straganami, przechadzający się dumnie spacernikiem w cieniu drzew, wolni od problemów, którymi ociekał ten "poprzedni świat"... W każdym razie jeśli tamto było piekłem, to teraz musiałeś być już chyba w niebie. Większa różnorodność i w ogóle ten cały otaczający Cię teraz krajobraz oznaczał jednak też i więcej ludzi, na których trzeba będzie zacząć uważać, jak i to, że wóz będzie jechał nieco wolniej, choć to akurat można by zaliczyć na plus, bo już stwierdziłeś, że nie ma potrzeby do biegu.
Shiala:
Biegłaś za elfem, serce Ci łomotało w piersi, powietrze, miast służyć do oddychania, zdawało raz po raz wydzierać Ci się z płuc, ale tak, biegłaś dalej, niezmordowanie, wokoło mając ponury krajobraz Dzielnicy Biedoty. Ten jednak wkrótce potem zmienił się, ustępując miejsca bogatym fasadom, kolorowym kramom, jak i bujnym ogrodom, charakterystycznym dla Dzielnicy Kupieckiej, co sprawiło również, że przybyło ludzi na ulicach, i mimo iż ci omijali zwykle wóz szerokim łukiem, a matki, gdy tylko go ujrzały, zasłaniały oczęta swoim dziateczkom (zadziwiające, że w Dzielnicy Biedoty to codzienność...), ten musiał nieco zwolnić, dając Ci tym samym szansę do radykalnej zmiany tempa.
Offline
Obieżyświat
,,Świątynia Hairisa... skąd ja to wiedziałem? Będę musiał śledzić... nie ma innego wyjścia. Chyba, że...
Craig zwolnił trochę, bo wóz to samo zrobił. Obserwował otoczenie, nie wchodził w drogę innym, trzymał się ubocza, jednak nie spuszczał na dłużej wzroku z wozu i elfa, który podążał za nim...
,,On też się tym zainteresował? Świetlisty uszaty będzie problemem. Ale już nie z takim problemem sobie radziłem''.
Offline
Bywalec
Srebrzanka zwolniła, widząc, że nie ma już potrzeby biec. Zrównała swój krok z krokiem elfa, oddychając przy tym ciężko i starając się jednocześnie ustabilizować oddech. Ponownie odgarnęła z twarzy mokre włosy i rozejrzała się uważnie po okolicy. Wszystko wskazywało na to, że wóz zmierza w stronę Dzielnicy Świątynnej. Potem przeniosła wzrok na Eluniara, jak gdyby oczekując, że ten będzie jej miał coś do powiedzenia.
Offline
Administrator forum
"Dzielnica świątynna...typowe..." Rozglądam się i zauważając, że mroczny mnie obserwuje, patrze się także na niego.
"Jak myślisz? To on?" - Myślę. Jak zwykle jak tylko go wywołałem pojawiła się mroczna część mnie.
"Nie...raczej to nie on...heh...nie spodoba ci się to, ale sądzę...że może ci pomóc...hehe" - Powiedział po czym zamilkł. "Szlag! No trudno...znasz się na mrocznych lepiej niż ja..." Westchnąłem po czym zacząłem zbliżać się do mrocznego elfa, dając do zrozumienia, ze nie mam złych zamiarów. Machnąłem do Srebrzanki by poszła za mną.
Offline
Wszyscy:
Nadal szliście - bo o biegu trudno by tu było mówić - w milczeniu, obok siebie. Mijane domy, czy raczej coraz mniejsza ich ilość, dała Wam wyraźnie do zrozumienia, że jesteście już w Dzielnicy Świątynnej, w której wszak przeważają tereny zielone, cisza, i spokój, tak różna od tego kolorowego zgiełku, jaki panował w Dzielnicy Kupieckiej. Poniekąd odetchnęliście z ulgą, bo zaczynała Was od tego powoli boleć głowa. No ale cóż, taki już chyba urok tego miasta... Wóz tymczasem toczył się powoli, toczył w kierunku powoli wyrastającego przed Wami niezwykle okazałego i dumnego budynku, przy którym stał pomnik, przedstawiający potężne oblicze Pana Światłości, Hairisa, do którego owa świątynia należała. Woźnica zaczął zwalniać tempa, byliście już niemal u celu. Na spotkanie wyszło mu kilku prostych kapłanów, otaczających innego, wyglądającego na jakiegoś o wysokiej randze. Kto wie, czy nie samego "arcy"? "Stuk, stuk, stuk" zastukały jeszcze koła o bruk, i wóz się zatrzymał.
Offline
Obieżyświat
- Nie wiem kim jesteście i coś wy za jedni - odparł mroczny elf - Ale nie pójdę z wami pod świątynię. Ci kapłani gotowi są spalić mnie za samo bycie mrocznym. Więc... będę w pobliżu czekał. O ile chcecie mojego towarzystwa. I pomocy.
Odwrócił się i zaczął szukać zacienionego miejsca, by potem tam się przyczaić.
,,Nie chce zostać spalony. Zresztą, czemu ja im pomagam? Cholera, sam nie wiem. Ale może coś się dowiedzą...''
Offline
Bywalec
Cały czas trzymała się gdzieś za plecami Eluniara, po jego prawej stronie. Zdawała sobie sprawę, że ten mroczny elf może posiadać znacznie rozleglejszą od nich wiedzę, przynajmniej w temacie znaków, jakie widniały na ciele ofiary. Ten fakt sprawił, że zaniechała jakichkolwiek uszczypliwych komentarzy i jedynie wpatrywała się spojrzeniem intensywnie błękitnych tęczówek w twarz Craiga, jak gdyby chcąc się upewnić co do jego zamiarów. Potem odwróciła się na pięcie i ruszyła wolnym krokiem w stronę wozu, dając jeszcze Eluniarowi znak, by poszedł z nią. Nie odezwała się.
Offline
Administrator forum
-Hehehe...nie wiem jak ty, ale ja też nie mam lepiej. Jestem poszukiwany w całym Allandornie, a postawiono za moją głowę niezłą sumkę. Więc ryzykuje tak samo jak ty. A i jeszcze jedno. Nie obchodzi mnie w co wierzysz. Albo nam pomożesz, albo nie twoja wola. - Po czym idę za moją towarzyszką.
Offline
Wszyscy:
Złączeni słowami i poniekąd też i czynami, rozeszliście się, każdy w swoją stronę, choć na tyle blisko wozu, aby móc podsłuchać toczącą się tam rozmowę. A wyglądała ona mniej więcej tak:
- ... że znaleźli ją około południa, tak? W takim stanie, w jakim jest teraz? - rzekł ten "główny" kapłan, po czym zajrzał pod płachtę, aby przekonać się, w jaki to jest konkretnie ten stan, i zaraz też cofnął się skrzywiony, po czym powiedział coś do towarzyszących mu sług. Ci zaś skinęli głowami, i pobiegli po kogoś lub coś do świątyni. Kogoś, jak się wkrótce potem okazało, ale to już trochę inna historia (do której wrócimy co prawda zaraz), bowiem wtem kapłan wskazał na gęste krzaczory, w których ukrył się Craig, i rzekł ku Waszej zgrozie:
- Zaraz... tam coś jest! Coś złego! Sprawdźcie to! - rzekł do sług, którzy wrócili tu już w międzyczasie tylko po to, by musieć wykonać kolejne polecenie swego mistrza. Oni poszli w stronę Craiga, a ów mistrz tymczasem rzekł coś do woźnicy, starszego, pomarszczonego jak śliwka mężczyzny:
- To jest brat Albert, kompetentny, by zabrać stąd to ciało. - wskazał na nowo przybyłego, wyglądającego na otyłego mnicha z siwawym tupecikiem. - Ma on na rękach specjalne tatuaże, które pozwolą mu go w ogóle dotykać. Światły Panie, takiego ładunku mrocznych mocy, jaki jest w nim zgromadzony, to od dawna żem w ogóle nie widział. A ostatnio to było coś związanego z demonami... Uch, nie będę wam już więcej truł tym głowy, panie...
- Regius ... - woźnica przedstawił się, jednak nie zdołaliście dosłyszeć jego nazwiska...
- Ach, miło mi. Muszę jeszcze tylko spytać o jedną, może dwie rzeczy, nim odjedziecie, bo "klientów" macie zapewne wielu, niechaj sam Hairis czuwa nad ich duszami. Więc czy ktoś wcześniej dotykał tego ciała? Wyjawię tylko tyle, że mogą z tego wyniknąć dość... nieprzyjemne konsekwencje.
- Nie, nic mi o tym nie wiadomo. Ciała dotykano albo przy pomocy przedmiotu jakiego, albo poprzez materiał, czy co...
- Dobrze. I jeszcze jedno, choć to już będzie ostatnie moje do was pytanie, bo widzę, że się spieszycie... - woźnica skinął niechętnie głową - Czy zdarzyło się wam kiedyś coś podobnego? To znaczy, czy pamiętacie może jakieś podobnie... splugawione... ciała?
- Nie. - rzucił tylko woźnica, choć Craig i Shiala doskonale wiedzieli, że kłamie, po prostu poznali to po nim w jednej chwili, może po jego nieco nerwowych już ruchach, może po tonie głosu woźnicy, ale wiedzieli to, jakby miał wypisane na czole "kłamca", kapłan jednak chyba mu uwierzył, bo nie zwrócił na to większej uwagi.
- Dobrze, możecie więc odejść, to znaczy, odjechać... - rzekł "główny" do woźnicy, i odprawił go jednym ruchem dłoni, po czym zwrócił się już do brata Alberta, który zdążył już wziąć ciało w międzyczasie w swe iście niedźwiedzie łapska:
- Niestety... obawiam się, że to jedna z naszych kapłanek. Nie pamiętam dokładnie, która, ale jestem niemal pewien, że ją znałem, zwłaszcza, że ma ten tatuaż... - wskazał na miejsce, gdzie pod płachtą zapewne kryła się szyja ofiary, po czym obaj odeszli z ciałem. Tymczasem pomocnicy byli już przy tych krzakach, w których krył się Un Shalach...
(No, ja tu się ładnie rozpisałem, drużyno, ale liczę na może nie równie jak to, ale jednak rozbudowane odpowiedzi ;)
Offline
Obieżyświat
Craig tak jak sobie wymyślił, postanowił ukryć się w krzaczorach. Były one na tyle blisko rozmowy, że mógł wszystko słyszeć. Dowiedział się mnóstwa rzeczy, wręcz tyle, że wszystko to go zaintrygowało.
,,Kapłanka... zabita przez kogoś posiadającego naprawdę wielką moc. Muszę go odnaleźć. Za wszelką cenę''
Tak stwierdzając nekromanta po chwili zobaczył idących w jego stronę pachołków. Zdziwiło go to...
,,Jasny gwint, jaki ze mnie głupiec! Musiał mnie wyczuć... czemu tylko skupiałem się na rozmowę i nie dbałem o swój tyłek?''
Craig był w kropce. Jak się nie ruszy, to pachołkowie go zgarną. Jak zacznie zwiewać to będzie niepotrzebna gonitwa, która może skończyć się dość niemile... a w każdej sytuacji zostanie wzięty za szpiega. A towarzysze nie pomogą... jest po prostu źle. A walka byłaby już szczytem głupoty...
Postanowił więc jednak... ujawnić się. Po prostu wstał i spojrzał się na nich kpiąco.
- Witajcie... - odparł jakby gdyby nigdy nic patrząc się po nich.
Ostatnio edytowany przez Craig Un Shalach (2011-05-14 18:17:32)
Offline
Od razu jednak poznałeś, że nie z nimi takie gierki... Miast cokolwiek odpowiadać, chwycili mocniej swe laski, które dzierżyli do tej pory, i to tak, że aż pobielały im knykcie, i z kamiennymi twarzami ruszyli w Twoją stronę. Teraz również miałeś dwie opcje, choć nieco, tak jakby, różne od poprzednich: bić się, albo uciekać. A tamci dwaj nie wyglądali na takich, z którymi łatwo by Ci było wygrać, zwłaszcza, że pewnie znają też jakąś "dobrą" magię. No, i zawsze mogą też zawołać po posiłki, czego, na Twoje szczęście, jeszcze nie uczynili...
Offline
Administrator forum
Podsłuchując rozmowę, starałem opanować emocje, jednakże nie było to proste.
"Kapłanka???Tatuaż??? Te runy...nie znam ich. Musze spytać się tego mrocznego..."
Jednakże widząc zbliżających się ludzi do Craiga, przeszedł mnie dreszcz. "O nie! Nie mogą tego zrobić!" Przełknąłem ślinę. Widząc, że Craig wstał i zaczął coś do nich mówić, wpadłem w lekką panikę.
"Nie, nie, nie!!!!! Nie mogę do tego dopuścić! Ale w końcu to mroczny...NIE!!!! Musze go uratować! Tylko on pozwoli mi zrozumieć te runy. Wybacz Hairisie...ale musze to zrobić..."
Pierwszy raz pozwoliłem w pełni oddać się w ręce mrocznej części mnie. Poczułem ból, który przeszedł całe moje ciał. Chciałem umrzeć. Zaraz po tym pojawiłem się nagle, jakby...obok swojego własnego ciała! Czułem, że nie mam nad nim władzy. Uśmiechnąłem się, a raczej moja mroczna strona.
- Oj tak...jak dobrze...buahahahahaha... - Popatrzył się z mrokiem w oczach na Shiale, po czym zawołał do ludzi zajmującymi się Craigem.
- Hej Hairisowe świnie!!! Popatrzcie się tutaj!!! Z przyjemnością wypruje wam flaki, na cześć MEGO boga!!!! Buahahahaha!!!! - I kiedy(lub jeśli) się odwrócili rzucił szybko czar oślepienie.
Z przestrachem spojrzałem na siebie, gdyż widziałem wszystko z boku, jakby moja dusza odczepiła się. Czy to nadal ja?
Offline
Tak. To nadal byłeś Ty. Mimo, iż wyraźnie zdawało Ci się, jakbyś nagle stanął "gdzieś obok", to nadal byłeś Ty. Już Ty. Ale udało się: strażnicy świątyni spoglądali teraz nigdzie indziej, a na Ciebie, i w ich wzroku widziałeś coś, co jakby mówiło, że jednak Tobie, to znaczy... że jednak uwierzyli w to, co do nich mówiłeś. Mówiłeś... albo mówił. On. Mówił. Spróbowałeś też, czy tam on spróbował, rzucić to Wasze zaklęcie, i, o dziwo, udało się! Strażnicy "złapali się" nagle za oczy, gdy gwałtowny rozbłysk światła pozbawił ich wzroku, jeden się również z lekka zatoczył, po czym po prostu klapnął na dupsko, machając przy tym bezradnie rękami. Jego towarzysz z kolei wołał pomocy, i mówił też coś o tym, że to napad, i że niechaj spłoną heretycy i odstępcy od wiary, ot co!
Offline
Obieżyświat
Craig uśmiechnął się. Wykorzystał tylko moment i rzucił się z nożem na tego co krzyczał...
,,Śmierć tym co wyznają światło! Niech demony tańczą nad ich ciałami!''
Złapać go chciał od tyłu w stalowy uścisk... i poderżnąć mu chciał gardło. I to tak, że aż krew pryśnie na bruk!
(Ps. Podrzynam gardła obu panom, a potem jak nikt jeszcze nie widzi to wysysam im energię... o ile pozwala mi na to czas)
Ostatnio edytowany przez Craig Un Shalach (2011-05-14 23:48:47)
Offline
Bywalec
Przysłuchiwała się rozmowie na tyle uważnie, by wyłapać ton głosu, jakim woźnica udzielił odpowiedzi na jedno z pytań. "Łże... " - przebiegło jej przez myśl. "Trzeba będzie wyciągnąć z niego... " - i w tym właśnie momencie swobodny przepływ myśli zakłócił jej hałas, tuż za plecami. Odwróciła się na pięcie, ale to wszystko działo się tak szybko. Dostrzegła pomocników zmierzających w stronę mrocznego, a potem w uszach miała już tylko zmieniony, nienaturalny głos swego towarzysza, Eluniara. Wyłapała na moment jego spojrzenie, ale chwila ta wystarczyła jej by stwierdzić, że nie ma już do czynienia z tym samym, opanowanym przedstawicielem elfiego rodu. Wtedy właśnie musiała na moment zmrużyć oczy, by nie sięgnął ich rozbłysk energii i nim doprowadziła swój stan umysłowy ze skraju szaleństwa z powrotem na bezpieczny grunt, trochę czasu minęło. Shiala zebrała się jednak w sobie i pospieszyła w kierunku Eluniara, pociągając go lekko za rękaw.
- Zabierajmy się stąd, szybko. - mruknęła i biegiem puściła się w kierunku Craiga, który najwyraźniej miał właśnie zamiar poderżnąć gardło jednemu z ludzi. Podeszła go od tyłu i złapała za nadgarstek, chcąc udaremnić ów czyn.
- Będziesz miał na to dużo czasu, gdy już dowiemy się czegoś więcej na temat zbrodni. Martwy nam się nie przydasz. Zaraz ich tu będzie więcej... Woźnica kłamał, wiesz to prawda? Dowiedzmy się dlaczego.- wycedziła przez zęby, rozglądając się uważnie, po czym nie czekając już na reakcję towarzyszy puściła się biegiem prosto przed siebie. Miała nadzieję, że mroczny i elf zdecydują się na to samo. Biegnąc rozglądała się za jakimś miejscem, gdzie mogłaby się ukryć i przeczekać ten zamęt.
Offline
Administrator forum
Nie!!!!! Ja chce ich zabić!!!!!Nie zasługują na życie!!!! - Krzyknął. Tymczasem ja ze zdenerwowaniem przedarłem się z powrotem do swojego ciała. O nie.........już dobrze uff. - Po czym postanowiłem udać się za Srebrzanką machając do Craiga.
- Zostaw ich! Zaraz skończy się efekt czaru!!!
Offline
Wszyscy:
I zrobił się teraz niezły bałagan: mimo, iż Craig chciał poderżnąć gardło jednemu ze strażników, to nijak mu się to nie udało, gdyż raz, że tamten zdążył umknąć, choć nieświadomie, przed jego ciosem, a dwa, że Shiala zdążyła złapać go w porę za nadgarstek, powstrzymując go tym samym od czynu, który mógłby później zesłać nań dość nieprzyjemne... konsekwencje. Drugi strażnik dołączył do pierwszego, obaj biegli teraz w stronę Świątyni, gonieni wściekłym spojrzeniem Mrocznego, jak i dzikimi krzykami Eluniara, który rozdarł się już teraz na dobre, po chwili jednak uspokoiwszy się z tylko jemu znanych powodów... Shiala również biegła, choć w nieco innym kierunku, niż tamci, w stronę parku, jak się jej zdawało, i wyraźnie oczekiwała, aby pozostali uczynili to samo.
(Craig - jest możliwy TYLKO jeden atak na turę, nieważne, czy przeciwnik jest oślepiony, czy nie.)
Offline
Obieżyświat
(oj zapomniałem się)
Z mordem oczach spojrzał się na kobietę, która go powstrzymała. Jednak potem krzyki elfa go jakby obudziły z tych chęci, po chwili znowu się spojrzał na kobietę, jakby przepraszająco. Pobiegł za nią. To zaklęcie miało mu tylko pomóc w ucieczce, a nie w mordowaniu...
Offline
Bywalec
Zorientowała się, że kieruje swoje kroki w stronę parku. Nie przestawała biec, cały czas rozglądając się za jakąś kryjówką. Nie chciała uciekać zbyt daleko, bo miała jeszcze w zamiarze odnaleźć woźnicę i wyciągnąć jakoś z niego potrzebne informacje. Jednocześnie kryjówka powinna być na tyle bezpieczna, by zapewnić jej osłonę w razie, gdyby tamtym zebrało się na dogłębniejsze poszukiwania. Na moment odwróciła twarz, by sprawdzić czy Eluniar i mroczny są gdzieś w pobliżu.
Offline
Administrator forum
Biegnę za dziewczyną całkowicie się wyciszając.
Offline
Wszyscy:
W poszukiwaniu kryjówki przeszliście już ładne parę przecznic, w końcu napotykając jakieś ponure miejsce. Na pierwszy rzut oka był to przytułek dla chorych i trędowatych. No cóż. Chyba nie mieliście wyboru, choć krzyki chorych i cierpiących, jakie stamtąd dochodziły, oraz skrzypiąca niemiłosiernie, gdy tylko ktoś nią przeszedł, brama, nijak Was do tego nie zachęcały. Ale zaraz... czy to nie ten ów wóz-trupiarka stoi tam, w podwórzu?
Offline
Obieżyświat
Craig biegnąc za kobietą myślał tylko o tym, czemu zdołał się powstrzymać... to było co najmniej dziwne. Jednak na widok woźnicy, który wiózł trup tamtejszej kapłanki porzucił wcześniejsze zamyślenia.
- Ty idź - odparł do kobiety powoli - Jesteś chyba z nas najbardziej... normalna. Może coś z niego wyciągniesz.
Offline
Bywalec
Zatrzymała się i zwróciła twarz w jego stronę.
- Normalna? - powtórzyła, unosząc nieznacznie ku górze jedną z jasnych brwi.
- No tak, to typowe, zostawiać kobietę samą w sytuacji, gdy trzeba przebrnąć przez przytułek pełen chorych i trędowatych. - mruknęła, dmuchnąwszy w kosmyk włosów, który opadł jej na nos.
- Ale masz rację, Ciebie nie przyjęliby tam z otwartymi rękami, chyba, że leżałbyś na trupiarce, wtedy to co innego... - dodała, bez cienia złośliwości w głosie.
- Zaczekaj tutaj... - zawahała się, przyglądając mu się przez moment. Potem uśmiechnęła się kącikiem ust, o dziwo w dość przyjazny sposób. Ruszyła w stronę wozu, a następnie skierowała kroki ku drzwiom przytułku.
Offline
Obieżyświat
- A kto powiedział, że będziesz szła sama? - spytał się cicho nekromanta i lekko się uśmiechnął.
Bez dalszych komentarzy ruszył za nią. Jednak nie był za nią cały czas. Kiedy byli już blisko woźnicy on po prostu zmienił kierunek i postanowił się przyczaić niedaleko, by podsłuchać rozmowę w razie czego.
Offline
Administrator forum
Biegłem długo, szukając kryjówki. Kiedy odnaleźliśmy przytułek, zacząłem słuchać rozmowy towarzyszy.
"Hmmm...raczej nie pomogę..." Nagle zauważyłem wóz...bardzo podobny do wozu-trupiarki.
"Ciekawe...warto by było się temu przyjrzeć...ale zostawię to im..." Podczas gdy tamci podeszli do wozu, ja ukryłem się na uboczy i rozglądałem się w celu sprawdzenia czy jest bezpiecznie.
Offline
Wszyscy:
Mroczny schował się za jednym z okolicznych drzew, pozbawionych, niestety, listowia, elf przysiadł za płotem, licząc, że może coś usłyszy, zaś Srebrzanka udała się do dużych, drewnianych drzwi, tak jednak obskurnych i brudnych, jakby zrobili je z czyjejś trumny. I cóż, wieko takiej właśnie trumny (jaką było to miejsce) przypominały, stwierdziła, po czym aż podskoczyła z przestrachu, gdy owe wieko rozwarło się przed nią, wypuszczając z jej wnętrza może nie tyle nagle ożywionego nieboszczyka, co dwie ponure siostry, opiekunki tego miejsca, które natychmiast skierowały się w stronę wozu, i zaraz też zaczęły załatwiać coś z woźnicą. Chodziło zapewne o kolejne ciała, tyle stwierdzić w stanie byliście...
Offline
Bywalec
Srebrzance po krótkiej chwili udało się nieco uspokoić nerwy i kotłujące się w niej już od jakiegoś czasu mieszane uczucia. Wzięła jeden głębszy wdech i ruszyła w stronę wozu, starając się jednocześnie już teraz w miarę możliwości przysłuchać rozmowie, którą prowadziły z woźnicą ów siostry. Zastanawiała się przez moment jak w miarę korzystnie rozegrać tę farsę. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy, dlatego też postanowiła zdać się na całkowitą improwizację.
- Przepraszam... - zaczęła łamiącym się głosem, utkwiwszy wzrok w twarzy woźnicy. - Kobieta, którą dziś panie wiozłeś na wozie... muszę wiedzieć, gdzie zabrali ciało i kto jej to uczynił. - kontynuowała, cały czas dbając o to, by jej głos brzmiał dość wiarygodnie. - Moja siostra, moja biedna siostra... - zawahała się, głośno wciągając powietrze, spazmatycznym gestem przykładając drżąca dłoń do ust.
- Któż mógł jej to zrobić. Zdradźcie mi to dobry człowieku, nie zaznam spokoju, póki się nie dowiem, kto moją ukochaną siostrę skazał na taki okrutny los. Miejcie litość. - Ponownie zachłysnęła się powietrzem, przymykając powieki. "Niezłą szopkę sprezentowałaś elfowi i mrocznemu, nie ma co..." - przemknęło jej przez myśl. "A co tam, ważne, żeby podziałało..."
Offline
Obieżyświat
,,Jasny gwint, durne drzewo... mam nadzieję, że jestem na tyle szczupły by konar mnie ukrył''
I tak Craig nasłuchiwał... i nasłuchał się czegoś czego się nie spodziewał.
,,Ona jest siostrą zamordowanej? A to ci niespodzianka...''
Dla wielu innych to by było smutne, jednak dla nekromanty to było co najmniej jasełka... po co płakać za zmarłymi? W końcu idą dalej...
Ale mimo wszystko Craig nie tracił czujności i nadal nasłuchiwał. Może to wszystko wypali i dowie się kto za tym wszystkim stoi...
Offline
Administrator forum
Rozglądając się, mój wzrok zainteresował teatr jaki odgrywa kobieta. "Hmmm...dobrze gra...urodzony aktor." Dopiero teraz mógł się spokojnie przyjrzeć kobiecie. Kobieca linia...fascynująco ciekawy kolor włosów. Jej lazurowo-błękitne oczy były naprawdę piękne. Rysy kobiecie, posiadały w sobie coś...innego niż spotkał dotychczas u Driad i innych kobiet.
Kiedy tak, rozmyślałem o o Srebrzance w mojej głowie ponownie rozległ się głos.
"Hmmm...niezła. Chętnie bym ją przeleciał...oj tak...z przyjemnością bym zgw... - Nie dokończył zdania gdyż z całej siły wepchnął go do najgłębszych zakamarków podświadomości. "Zamilcz!!!! Nie licz na nic! Jesteś mną więc ja musiałbym to zrobić, a nie zrobię tego!!! " Jednakże nie mogłem całkowicie odepchnąć od siebie świadomości przespania się ze Srebrzanką.
Szybko się jednak ogarnąłem i zacząłem znów rozglądać się po okolicy.
Ostatnio edytowany przez Eluniar (2011-05-25 13:23:23)
Offline